Ustalając warunki zakwaterowania z kobietą, u której prawdopodobnie będziemy nocować, drżymy z zimna. W tenisówkach, krótkich spodenkach i cienkich koszulkach dotkliwie odczuwamy niską temperaturę i każdy chłodny powiew wiatru. Zaledwie trzy godziny wcześniej, przy ciepłej, słonecznej pogodzie taki strój był optymalnym zestawem. W minivanie, który wspinał się dzielnie po górskiej drodze do punktu, gdzie właśnie stoimy – również okazał się wystarczający. Zachwyceni widokami w trakcie jazdy, dopiero po opuszczeniu auta, uświadamiamy sobie, jak bardzo zmieniło się nasze położenie. Wiemy, że panujące warunki nie mogą nas dziwić. W końcu jest wieczór, a my dotarliśmy na wysokość ponad 3 tysięcy m n.p.m. Zanim wyciągniemy z plecaków i założymy na siebie ciepłe ubrania oraz trekkingowe buty, musimy najpierw ustalić, co z noclegiem. Szczegóły w końcu zostają dograne. Jedna z trzech jurt należących do kobiety – z którą łamanym rosyjskim, przy pomocy kierowcy, uzgadniamy plan na najbliższe dwa dni pobytu nad jeziorem Songköl – jest do naszej dyspozycji.