Wszystkie posty umieszczone pod: AFRYKA

Maroko. Szafszawan – niebieskie miasto

Szafszawan od początku stanowiło obowiązkowy punkt naszej podróży po Maroku. Ukryte w górach Rif miasteczko, w którym spoczywają szczątki muzułmańskich świętych mężów przez stulecia było niedostępne dla obcokrajowców. Niewierni mieli do niego całkowity zakaz wstępu. Czasy się jednak zmieniły i dzięki temu nasza dwójka po 3,5 godzinnej jeździe z Fez, mogła zagubić się w labiryncie biało-niebieskich uliczek medyny tego niezwykle malowniczego miasteczka.

Maroko. Casablanca, Meknes, Mulaj Idris i Volubilis

Po lądowaniu w Agadirze, który jako typowy nadmorski kurort nie przedstawia dla nas prawie żadnej wartości podróżniczej i który jak najszybciej chcemy opuścić, późne popołudnie spędzamy na odbiorze wynajętego samochodu, wizycie w lokalnym supermarkecie (ceny wyższe niż w Polsce) i noclegu w hotelu na obrzeżach miasta. Następnego dnia rano ruszamy w stronę Fezu. Przed nami trasa licząca ponad 700 kilometrów.

Dolina Omo w Etiopii. Turmi i wizyta w wiosce Hamerów

Uchylone okno, przed pełnym otwarciem, zabezpiecza solidny łańcuch. Wnikające przez nie do bungalowu nocne powietrze, nie przynosi oczekiwanej ulgi. Wraz z jego ciepłą i wilgotną falą, do naszego pokoju docierają za to rozmaite dźwięki. Nie jest to szum przejeżdżających samochodów, stukot obcasów o betonowe płyty chodnika, czy odgłos sunącego po szynach tramwaju. To jakieś tajemnicze głosy, szmery i pomruki, które nie dają nam usnąć. Zapaść w spokojny sen nie pozwala również świadomość, że poza kilkoma osobami załogi, jesteśmy w hotelowym kompleksie zupełnie sami. Jedynie liche ogrodzenie oddziela nas od rozległej, dzikiej przestrzeni, z rzadka pokrytej typowymi dla afrykańskiego buszu sylwetkami akacjowych krzewów. Wiemy, że gdzieś tam wśród rozłożystych akacjowców, przycupnęły chaty jednej z wiosek plemienia Hamerów. Wioski, którą opuściliśmy kilka godzin wcześniej, tuż przed zachodem słońca.

Dolina Omo w Etiopii. Targ w Dimece i spotkanie z Hamerami

Smukły, ciemnoskóry mężczyzna w przepasce na biodrach, maszeruje niespiesznie z maczetą w dłoni. Za nim leniwie kroczy inny, prowadząc na sznurku kozę. Dalej kolejny, dzierżący w rękach plastikowe baniaki. Są też obładowane tobołkami kobiety. Im bliżej miasteczka, podążający w jednym kierunku sznur wędrowców, zagęszcza się. Bitą drogą biegnącą przez centrum mieściny, kolorowy ludzki potok płynie już naprawdę wartko. Wszystkie osoby, poza zdobiącą ich ciała biżuterią i wymyślnymi fryzurami, łączy jedno. Odbywający się w Dimece, głęboko na południu Etiopii, cotygodniowy targ.

Dolina Omo w Etiopii i plemię Mursi

Tej nocy nie śpi nam się dobrze. Betonowa nora z metalowymi drzwiami, czyli nasz pokój, ze słowami przytulny, gościnny, ciepły nie ma nic wspólnego. Narzekać jednak nie warto, w końcu jesteśmy daleko na południu Etiopii, w Dżince miasteczku stanowiącym bramę do Doliny Omo. A Dolina Omo to urzeczywistnienie wizji nietkniętej przez cywilizację Afryki, z dziką przyrodą i żyjącymi z dala od świata plemionami. Rano mamy odwiedzić najbardziej niezwykłe z nich – plemię Mursi. Padający w nocy deszcz szarpie nam nerwy. Po deszczu droga do wiosek Mursi może być bowiem nieprzejezdna.

Dolina Omo w Etiopii. Wioska ludu Konso

Za naszymi plecami słyszymy potok niezrozumiałych słów, wyrzucanych podniesionym, dziecięcym głosikiem. Obracamy się za siebie, a wtedy podparty pod boki brzdąc, autor skierowanego pod naszym adresem monologu, traci cały rezon i chowa się za ogrodzeniem swego domostwa. Po raz pierwszy w Etiopii, ktoś traktuje nas, nie jak maszynkę do rozdawania pieniędzy, ale intruza, wtykającego nos, tam gdzie nikt go nie zapraszał. Lud Konso, którego wioskę właśnie oglądamy, za sprawą małego obrońcy domowego miru, od razu zyskuje w naszych oczach.

Dolina Omo w Etiopii. Jezioro Czamo, pełne czaru

Parujące, zielone wzgórza otaczają jezioro. Jest spokojnie i cicho jak na późnopopołudniową, senną porę przystało. Patrzymy na sunące po niebie białe, skłębione chmury. Stan błogiego rozleniwienia przerywa sternik łodzi i przewodnik w jednym, kierując nasz wzrok w stronę ciemnych punktów, mącących w oddali taflę wody. Hipopotamy! To właśnie z ich powodu, a także mając nadzieję na spotkanie (z bezpiecznej odległości) z krokodylami, pelikanami i całym bogactwem tutejszej flory i fauny, płyniemy lichą, metalową łajbą po wodach Jeziora Czamo (Chamo Lake). Jeziora położonego na terenie Parku Narodowego Necz Sar w południowej Etiopii.

Dolina Omo w Etiopii. Chencha, zagubiona wśród gór wioska tkaczy

  Barwne kłębki wełny przyciągają wzrok. Na prowizorycznych straganach powiewają szale i bieżniki o intensywnych kolorach wełny. Puszyste bawełniane włókna, niczym puchowe kołderki pokrywają, rozłożone na ziemi płachty. Trafiliśmy na kolejne targowisko. Nietypowe towary? Skąd. W końcu jesteśmy na targu plemienia Dorze, cenionych w Etiopii tkaczy.