Włochy/Sycylia. Etna – relacja z wycieczki, informacje praktyczne
Etna. Nie może jej zabraknąć w planie podróży po Sycylii. To serce wyspy, gorące jak buzująca we wnętrzu lawa, przerażające i pociągające zarazem.
Etna. Nie może jej zabraknąć w planie podróży po Sycylii. To serce wyspy, gorące jak buzująca we wnętrzu lawa, przerażające i pociągające zarazem.
Syrakuzy. Kto z nas nie słyszał tej nazwy na lekcjach historii? Dzisiejsze Syrakuzy, czyli dawna grecka kolonia położna w południowo-wschodniej części Sycylii, nadal nawiązują w atmosferze do swoich starożytnych korzeni, a miasto i jego okolica nazywane są nawet grecką Sycylią.
Miasteczka zawieszone na urwistych brzegach kaldery, niebieskie kopuły kościołów na tle białej zabudowy, wąskie kręte uliczki z odpoczywającymi w cieniu osiołkami i niezapomniane zachody słońca. Marzą wam się takie widoki? Kochacie śródziemnomorskie klimaty? W takim razie koniecznie odwiedźcie Santorini. Santorini to wulkaniczna wyspa na Morzu Egejskim, wchodząca w skład archipelagu Cyklad, uznawana za najpiękniejszą z greckich miejscówek. To miejsce idealne na romantyczny wypoczynek, ale też różnego rodzaju aktywność, zwiedzanie, rozkoszowanie się śródziemnomorską kuchnią, poznawanie odległej historii i chłonięcie niezwykłych krajobrazów. Warto odwiedzić wyspę szczególnie w ostatnim czasie, gdy odpoczywa od zmasowanych ataków jednodniowych turystów.
Lubicie autentyczne ludowe klimaty? Wioski wyglądające jak zamieszkane skanseny z kobietami w chustach oraz wozami konnymi na ulicach i stogami siana na okolicznych polach? Do tego drewnianą architekturę i górskie krajobrazy? Szukając kierunku spełniającego te kryteria koniecznie weźcie pod uwagę rumuński region Maramuresz.Kraków dawną stolicę Polski od Baia Mare stolicy regionu Maramuresz dzieli około 500 kilometrów drogi. Z Baia Mare z kolei jest już tylko krok do największych skarbów okolicy, czyli zabytkowych cerkwi i urokliwych wiosek z rzeźbionymi drewnianymi bramami, mającymi chronić tutejsze domostwa.
Miasteczka o białej zabudowie i wąskich uliczkach pachnące rozwieszonym na balkonach praniem, barokowe miasta-perełki, osady z domkami trulli o stożkowatych dachach, a do tego – plaże w zatoczkach otoczone wysokimi klifami oraz niewielkie porty, gdzie rybacy sprzedają świeżo złowione ryby i owoce morza. Takie atrakcje w prawdziwie włoskim wydaniu oferuje południowy region Italii o nazwie Apulia (po włosku Puglia). Brzmi zachęcająco? Dodajcie jeszcze niską cenę biletów, jaką proponują tanie linie lotnicze kursujące z polskich miast do Bari oraz Brindisi w Apulii, a otrzymacie przepis na wspaniały kilkudniowy wypad lub dłuższą podróż po obcasie buta Półwyspu Apenińskiego. Podczas tej podróży będziecie mogli przenosić się z jednego urokliwego miasteczka regionu do drugiego, dogadzać kubkom smakowym lokalnymi specjałami, cieszyć się słońcem oraz widokiem turkusowych wód Adriatyckiego i Jońskiego morza.
Targane wiatrem wrzosowiska, samotne domy pomiędzy wzgórzami i potężne skalne ściany wyrastające pionowo z piaszczystego brzegu, o które uderzają wzburzone fale. Taki pejzaż rodem z powieści Jane Austen istnieje naprawdę – podziwiać go można na południu Anglii, a pełne dramatycznego piękna klify to słynne Seven Sisters, czyli Siedem Sióstr.
Jak żadne inne miejsce, Lwów budzi wśród Polaków niezwykły sentyment. Już sama jego nazwa przywołuje obraz przedwojennego, rozśpiewanego miasta oraz batiarów – wesołych łobuzów ze lwowskich przedmieść, bez grosza przy duszy ale z własnym kodeksem moralnym, kochających wolności, przyjaźni, oddaną kobietę i sam Lwów oczywiście. Są obrazy związane ze Lwowem, są i dźwięki. Dźwięki najsłynniejszego lwowskiego szlagieru, w wykonaniu równie słynnej pary batiarów, czyli Szczepcia i Tońcia – Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu? Tylko we Lwowie! W czym zatem tkwi urok Lwowa? Dla Polaków na pewno w sentymencie za miejscem utraconym. A poza tym: w pięknych zabytkach, fascynującej mieszance dawnych kultur, w swoistym kolorycie tego miejsca, w coraz bogatszej ofercie lokali gastronomicznych i miejsc noclegowych, oraz – przy obecnym kursie hrywny – w atrakcyjnych cenach. Decyzja o wizycie we Lwowie nie powinna być w tej sytuacji trudna. A skoro już zapadnie, warto dowiedzieć się co można, a nawet należy zobaczyć na miejscu.
Ostre promienie światła roztapiają śnieżną szadź, pokrywającą zewnętrzną ścianę drewnianej absydy. Boki budowli i jej skryty w cieniu front, nadal jednak zdobi biała, skrząca się powłoka. Zjawiskowa, lecz w obliczu słonecznego dnia niezwykle krucha zimowa szata, w jaką przystrojona jest kaplica św. Cyryla i Metodego, wkrótce zniknie. Jak dobrze, że udało nam się zobaczyć to miejsce właśnie w takim wydaniu. Widok ten, to ukoronowanie przedpołudnia pełnego pięknych zimowych obrazów, które zapewniła nam jednodniowa wizyta u czeskich sąsiadów. A dokładnie wycieczka po Beskidzie Śląsko-Morawskim na górę Radhošt, związaną z legendami o pogańskim bogu Radegaście.
Światło zachodzącego słońca jak zwykle robi swoje. Za jego sprawą elewacje kamienic wokół rynku, a przede wszystkim ceglasty dach ratusza ulokowanego w centrum, nabierają głębokich, ciepłych barw. Z wieży kościoła św. Maurycego ogarniamy wzrokiem panoramę czeskiego Ołomuńca, z pięknie prezentującym się z tej perspektywy Górnym Rynkiem, i widoczną w jego prawym rogu słynną kolumną Trójcy Przenajświętszej. Krótki, październikowy dzień rozpoczęty wizytą w krzyżackim zamku Bouzov, dobiega końca. Jeszcze tylko czosnkowa polévka* oraz smažený sýr w przytulnej, lokalnej knajpce i możemy wracać do domu. Powrotowi towarzyszy myśl, że Czechy to jednak kraj niedoceniony, który nie kończy się na Pradze. Myśl ta, szybko przeradza się w postanowienie – musimy częściej zaglądać do naszych południowych sąsiadów. O tak!
Prognoza pogody dla Polski południowej nie daje nadziei na to, że zbliżająca się kolejna doba będzie słoneczna. Za to niecałe dwieście kilometrów dalej, u naszych czeskich sąsiadów, czas ten zapowiada się obiecująco. I tak w ostatni dzień października po dawkę złotej jesiennej aury, zabytkowej architektury i pięknych kadrów ruszamy na Morawy. A konkretnie na zamek Bouzov, będący dawną siedzibą Krzyżaków, oraz do historycznej stolicy regionu, Ołomuńca. Zanim przejdziemy do szczegółów, już teraz możemy powiedzieć jedno. Wspomniane łowy – mimo, że słonecznej pogodzie towarzyszył nieprzyjemny, zimny wiatr – śmiało zaliczamy do udanych!