Wszystkie posty umieszczone pod: GSB

Przełęcz Kubalonka-Barania Góra-Węgierska Górka, czyli powitanie wiosny na Głównym Szlaku Beskidzkim

Ciemne okulary chronią nas przed ostrymi promieniami słońca. Osłaniając oczy, jednocześnie zachłannie wystawiamy twarze na działanie ich rozgrzewającego strumienia, za którym tak tęskniliśmy w czasie zimowych miesięcy. Przed nami na drewnianej ławie stoją talerze doskonałej zupy czosnkowej i pyszne ciasta. Posilić się warto, w końcu czeka nas godzinne podejście na szczyt Baraniej Góry i dalsze cztery godziny wędrówki do Węgierskiej Górki. Tak, tak ponownie zawitaliśmy do schroniska Przysłop, wygrzewając stęsknione za słońcem ciała na jego betonowym tarasie. Poprzednio, drugi co wysokości szczyt Beskidu Śląskiego, był dla nas celem wędrówki samym w sobie. Tym razem traktujemy go, jako etap 25 kilometrowego odcinka Głównego Szlaku Beskidzkiego, z Przełęczy Kubalonka po Węgierską Górkę, który zaplanowaliśmy na pierwszy, bardzo wiosenny weekend kwietnia.

Beskid Śląski. Soszów i Stożek Wielki, czyli dwa przytulne schroniska, zachód słońca i wędrówka w ciemnościach

Światła czołówek ślizgają się, to po wydeptanej w śniegu ścieżce, to po gęstym szpalerze świerkowych pni z obu jej stron. Mija półtorej godziny od zachodu słońca. Liczyliśmy, że o tej porze zejdziemy już ze szlaku i spokojnie dotrzemy na parking, a stamtąd autem w stronę domu. Nic z tego. Jesteśmy w lesie. Dosłownie. W dodatku na naszej drodze pojawiają się kłody. I to nie w przenośni. Po prostu, powalone pnie drzew tarasują ścieżkę. No tak, skoro początek dnia na szlaku, zaczął się z przeszkodami, to i koniec musi być podobny. Ale – zdradzimy to już teraz – wszystko pomiędzy, było fantastyczne. Naprawdę.

Czantoria Wielka – powrót na Główny Szlak Beskidzki

Mijamy osoby na biegówkach, deskach snowboardowych, nawet dziewczynę na zjazdowym jabłuszku. A my co? Maszerujemy w trekkingowych butach na nogach, zapadając się momentami po kolana w lekkim, białym puchu. W tak tradycyjny sposób zbliżamy się do Czantorii Wielkiej, drugiego po Równicy szczytu na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego. Schodzić z Czantorii będziemy również bez sprzętów ułatwiających ten proces. Bo po co się spieszyć, gdy wkoło śnieżna sceneria niczym z bajki. Tak, tak Królowa Zima w końcu zawitała do Beskidu Śląskiego, hojnie przystrajając w biel tutejsze buki, świerki i górskie ścieżki.

Równica – inauguracja (przed)noworocznego postanowienia

Przecinania wstęgi, ani szampana nie było. Były za to pierogi z borówkami w klimatycznej „Kolibie pod Czarcim Kopytem”. Doskonałe, jak te serwowane w pensjonacie „Marzanna” w pobliżu Nosala (a takie porównanie, oznacza najwyższą pozycję w naszym kulinarnym rankingu). Była też pogoda – na trzy dni przed rozpoczęciem kalendarzowej zimy – zupełnie niezimowa. Temperatura i słońce, niczym w najlepszym momencie polskiej złotej jesieni. A przede wszystkim była Równica (884 m n.p.m.), pierwszy fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego im. Kazimierza Sosnowskiego. I właśnie przejście tego szlaku, obraliśmy za cel, który chcemy realizować odcinek po odcinku w najbliższym okresie. W końcu zbliża się czas noworocznych postanowień. Górskiego akcentu zabraknąć w nich nie mogło.