Szafszawan od początku stanowiło obowiązkowy punkt naszej podróży po Maroku.
Ukryte w górach Rif miasteczko, w którym spoczywają szczątki muzułmańskich świętych mężów przez stulecia było niedostępne dla obcokrajowców. Niewierni mieli do niego całkowity zakaz wstępu. Czasy się jednak zmieniły i dzięki temu nasza dwójka po 3,5 godzinnej jeździe z Fez, mogła zagubić się w labiryncie biało-niebieskich uliczek medyny tego niezwykle malowniczego miasteczka.
W Szafszawan co krok trafiamy na jakieś klimatyczne miejsce – to niebieski zaułek, to schody przystrojone barwnymi doniczkami, to ozdobne drzwi.
Dominacja niebieskiego i białego koloru oraz ilość urokliwych zakątków w medynie Szafszawan jest tak duża, że nie dziwi fakt, iż miasto uznawane jest za najpiękniejsze w całym Maroku.
Po latach pełnej izolacji, gdy obcym zabroniony był wstęp do Szafszawan (fr. Chefchaouen, dawniej fr. Chaouen, arab. Szawan), miasteczko stało się jedną z największych atrakcji kraju.
Dużo pisze się o mało przyjaznym nastawieniu miejscowych do obcokrajowców. Mamy jednak wrażenie, że w tym temacie sporo się zmieniło i w okresie pandemii mieszkańcy Szafszawan uświadomili sobie, jak bardzo ich życie związane jest z obecnością turystów w mieście.
Sercem medyny Szafszawan jest Place Uta el-Hamam czyli Plac Gołębi. Trafimy tam po przyjemnym błądzeniu labiryntem wąskich uliczek. Na placu wznosi się meczet i kazba – dawna twierdza. Wokół, działa kilka knajpek i restauracji z tarasami na dachach.
Wspomniana kazba otoczona jest grubymi murami w kolorze ochry. W środku twierdzy (wstęp płatny) znajduje się dziedziniec z egzotycznym ogrodem. Jedna z wież to doskonały punkt widokowy na miasteczko.
Widok z wieży kazby jednak nam nie wystarcza. Postanawiamy pójść jeszcze w kierunku ruin hiszpańskiego meczetu wznoszących się ponad miastem. Jedną z bram opuszczamy medynę. Dalej droga prowadzi nas w okolicę niewielkiej kaskady oraz zbiornika utworzonych przez podziemne źródło zwane Ras el-Ma. W miejscu tym kobiety w tradycyjny sposób robią pranie, wykorzystując kamienne tary. Powyżej widać wyraźną dróżkę – to nią w nieznośnym upale pniemy się ku naszemu celowi, czyli wspomnianym ruinom.
Panorama Szafszawan oglądana z tego miejsca, dźwięki wezwania do modlitwy płynące z meczetu plus brak innych turystów tworzą magiczny moment.
Ponownie wracamy do centrum miasteczka, błądząc jego wąskimi, kolorowymi uliczkami.
Uliczki Szafszawan pełne są sklepików i straganów z lokalnym rękodziełem oraz galerii z obrazami. Wszystko jest niezwykle barwne i różnorodne.
Na pożegnanie wpadamy do jednej z knajpek przy głównym placu. Tym razem z perspektywy tarasu na dachu budynku, w którym mieści się restauracja podziwiamy biało-niebieską zabudowę miasta.
Z Szafszawan wyjeżdżamy później niż zaplanowaliśmy. Przed nami około 200 kilometrów jazdy samochodem do Fez. Kolejny raz wracamy do miasta późnym wieczorem.
Z miast takich jak: Tanger, Rabat, Casablanca, czy Fez do Szafszawan jeżdżą autobusy państwowego przewoźnika CTM oraz prywatni przewoźnicy.