Autor: zwiedzajacswiat

Hiszpania. Perły Andaluzji – Malaga, Granada, Sewilla

Temperatura w pokoju nie przekracza 10 stopni. Stoimy z plecakami, słuchając mało przyjemnych wieści o konieczności dopłaty za otwarcie w nocy apartamentu, i pokrętnych tłumaczeń o mailu z tą właśnie informacją, którego w rzeczywistości nie otrzymaliśmy. Przez otwarte drzwi do środka wlatuje zimne powietrze. W sumie nie ma to już większego znaczenia. Jeszcze tylko potwierdzająca nasze złe przeczucia odpowiedź – Nie w pokoju nie ma ogrzewania – i w końcu zamykamy drzwi za chłopakiem, który przyjechał na skuterze, by otworzyć zarezerwowany przez nas apartament. Zima w Andaluzji musi być bardzo łagodna. Tylko dlaczego, my na taką nie trafiliśmy!

Dolina Omo w Etiopii. Chencha, zagubiona wśród gór wioska tkaczy

  Barwne kłębki wełny przyciągają wzrok. Na prowizorycznych straganach powiewają szale i bieżniki o intensywnych kolorach wełny. Puszyste bawełniane włókna, niczym puchowe kołderki pokrywają, rozłożone na ziemi płachty. Trafiliśmy na kolejne targowisko. Nietypowe towary? Skąd. W końcu jesteśmy na targu plemienia Dorze, cenionych w Etiopii tkaczy.

Birma – Mingun, Sagaing, Inwa, Amarapura

Ten dzień był naładowany atrakcjami, jak bakaliami dobra kutia (ci, którzy mają wschodnie korzenie będą wiedzieli o co chodzi;)), albo cwibak, albo…no dobrze, dość tych kulinarnych porównań. Zwłaszcza z bliskiego kręgu gastronomicznego. W końcu jesteśmy w Azji, w izolowanej przez lata Birmie, w świętym mieście Mandalay. A dokładnie nasza trójka pakuje się właśnie do wysłużonego auta, którym tego dnia pokonać ma trasę Mingun-Sagaing-Inwa-Amarapura.

Tunezja w pigułce

Tunezja. Pierwsza wspólna podróż. Można by napisać „dawno, dawno temu”, zanim poznaliśmy smak samodzielnie planowanych wyjazdów. Pierwszy kontakt z egzotyką – na miarę czasów i naszych ówczesnych możliwości. Złociste plaże, palmy, wielbłądy, gorący piach pustyni. Zorganizowane atrakcje zamknięte w tygodniowym okresie czasu. I pierwsze próby poznawania nowych miejsc na własną rękę – nie w tłumku rodaków podążających za przewodnikiem, lecz wśród miejscowych, nie zza szyb klimatyzowanego autokaru, a lokalnym transportem, nie w obrębie hotelowego kompleksu, ale bliżej prawdziwego życia, choćby nie dostarczało pięknych, kolorowych obrazów.

Wschodnia Etiopia. Targ wielbłądów w Babile

Do Babile, mieściny położonej ok. 30 km na wschód od Hareru, docieramy lokalnym busikiem po godzinie jazdy. Barwna, niska zabudowa rozlokowana jest wzdłuż asfaltowej szosy biegnącej dalej do Dżidżigi, blisko granicy z Somalią (lub raczej nieuznawanym przez międzynarodową społeczność Somalilandem). Boczną, wydeptaną w czerwonej ziemi drogą, miejscowi oraz przyjezdni wraz z kozami, krowami i resztą żywego inwentarza, podążają w jednym kierunku.

Tajlandia, pływający targ w Damnoen Saduak

Smukłe, długie łodzie wypełnione egzotycznymi owocami, sprzedawcy w słomkowych kapeluszach, pływające garkuchnie, na poczekaniu wyczarowujące smakowite, tradycyjne potrawy, a wszystko to w scenerii porośniętych egzotyczną roślinnością kanałów, z domami na palach wzdłuż brzegów. Tak wyobrażacie sobie pływający targ w Tajlandii? Najsłynniejszy, w Damnoen Saduak, miejscowości oddalonej ok. 100 km od Bangkoku, kusi takimi właśnie obrazami. I owszem są one zgodne z prawdą, barwne i egzotyczne, niestety pozbawione autentyzmu.

Wschodnia Etiopia. Harer, tam gdzie hieny jedzą człowiekowi z ręki

Obrzeża afrykańskiego miasta. Wieczór. Z mroku wyłania się grupa hien. Początkowo niepewnie zbliżają się do kosza z resztkami, zwabione zapachem mięsa i jękliwym nawoływaniem stojącego przy nim mężczyzny. Nieufnie, ale zachłannie sięgają po podawane przez niego kawałki. „Człowiek od hien” rozkręca spektakl, którego jesteśmy jedynymi widzami. Zmusza łakome zwierzęta, by pokonując naturalny strach, odbierały resztki jedzenia z jego ust. Na koniec rozgania je przeciągłymi krzykami. Przedstawienie zakończone. Ciągle pod wrażeniem i z niemałą ulgą wracamy w krąg słabo oświetlonych, skromnych domów Hareru.

Birma, Inwa

Konne powozy trzęsąc i podskakując na dziurach, jadą jeden za drugim polną drogą. Wokół unoszą się tumany pyłu. Mijają nas uśmiechnięci właściciele motorów, wiozący ze sobą całe rodziny lub żywy inwentarz wszelkiej maści. Osłonięte stożkowymi kapeluszami postacie pracują w polu. Zabytkowe ruiny i szpiczaste, złociste czubki świątyń ożywiają co chwilę, spalony przez słońce krajobraz .

Wschodnia Etiopia. Wszystkie barwy Hareru

Opuszczamy północ kraju, słynny „historyczny krąg”. Miejsce kościołów zajmują meczety, biały kolor szat pobożnych chrześcijan, zastępują wielobarwne stroje muzułmańskich kobiet, czat sprzedawany jest naręczami, a tłoczne i kolorowe targowiska kuszą zapachem przypraw. Jesteśmy w Harerze, najważniejszym historycznie ośrodku wschodniej Etiopii.