ARGENTYNA/BRAZYLIA/CHILE, EUROPA, HISZPANIA, ZWIEDZAJĄC EUROPĘ
Komentarze 4

Hiszpania. Perły Andaluzji – Malaga, Granada, Sewilla

Temperatura w pokoju nie przekracza 10 stopni. Stoimy z plecakami, słuchając mało przyjemnych wieści o konieczności dopłaty za otwarcie w nocy apartamentu, i pokrętnych tłumaczeń o mailu z tą właśnie informacją, którego w rzeczywistości nie otrzymaliśmy.
Przez otwarte drzwi do środka wlatuje zimne powietrze. W sumie nie ma to już większego znaczenia.
Jeszcze tylko potwierdzająca nasze złe przeczucia odpowiedź – Nie w pokoju nie ma ogrzewania – i w końcu zamykamy drzwi za chłopakiem, który przyjechał na skuterze, by otworzyć zarezerwowany przez nas apartament.
Zima w Andaluzji musi być bardzo łagodna. Tylko dlaczego, my na taką nie trafiliśmy!

Kolejne pytanie, dlaczego w apartamencie, którego koszt wzrósł właśnie do 60 euro, nie ma chociażby grzejnika. Nieważne. Całodniowe zmęczenie po dworcowo-lotniskowych przejściach i późna godzina dają o sobie znać. Zawijamy się w śpiwory i przykrywamy dodatkowo cienkimi kołderkami. Mamy zaledwie 4 godziny snu.

Rano zabieramy auto z parkingu i opuszczamy Malagę. Przed nami około 130 kilometrowa trasa do Granady, którą pokonujemy w niecałe godziny. W samochodzie udaje się nam zapomnieć o nocy w nieogrzanym pokoju i o zimie ogólnie. Jest słonecznie, zielono, na drzewach wiszą pomarańcze. Na zewnątrz, temperatura jednak nie rozpieszcza. Co innego widoki. Biała zabudowa rozłożonej na wzgórzach Granady, bieleje w słońcu. W tle ośnieżone stoki Sierra Nevada, przyciągają wzrok. Docieramy do pałacu Alhambra, wspaniałej pozostałości arabskiego panowania. Ciężkie, masywne mury twierdzy Alcazaba, i misterne piękno wnętrz Pałacu Nasrydów (Palacios Nazaries). Spacerujemy po salach, o ścianach koronkowo zdobionych geometryczno-roślinnymi motywami, sufitach dekorowanych tak, że wyglądają, jak rozgwieżdżone niebo. Najpiękniejsza część pałacu, to harem. Tu kunszt zdobniczy osiągnął najwyższy poziom.

Ciężko opuścić to miejsce, ale w planach na dzisiaj, mamy jeszcze tak dużo, że nie ma innego wyjścia. Zaraz, zaraz, przecież widzieliśmy gdzieś zdjęcie, na którym Alhambrę widać z perspektywy. W okolicy musi być jakiś punkt widokowy. Tylko gdzie? Wiadomo, wujek Google znajdzie odpowiedź. Znalazł. Plac św. Mikołaja. Szybko modyfikujemy plany. Na następny dzień przenosimy Kordobę. Meczet, który chcemy tam zobaczyć, jest czynny w okresie od października do marca w godzinach 8.30-18.00. Nie zdążymy. Przecież jeszcze tego samego dnia musimy dojechać do Sewilli, w której mamy nocleg, a to z Granady blisko 250 kilometrów. Teraz jednak liczy się, znalezienie drogi do punktu widokowego na Alhambrę. Pomógł wujek Google, pomoże i Krysia (nasz gps, a Wasz jak się nazywa? ;)). Trasa wyznaczona. Pniemy się krętymi, wąziutkimi uliczkami, rozumiejąc teraz dobrze, dlaczego prawie wszystkie miejscowe auta są zarysowane lub uszkodzone i skąd zamiłowanie do starych, małych modeli. Widać, że samochód nie jest dla Hiszpanów oznaką statusu, na którą trzeba się zadłużyć, byle tylko podnieść sąsiadowi ciśnienie, a jedynie tym, czym jest w rzeczywistości – czysto praktycznym, użytkowym przedmiotem. Im mniejszy, tym w starej, wąskiej zabudowie sprawdza się lepiej i tym łatwiej nim zaparkować.
Nam, też to się w końcu udaje. Wychodzimy na słoneczny plac z białym kościołem, knajpkami i widokiem, dla którego tu przyjechaliśmy. Było warto. Obraz Alhambry w całej okazałości, na tle gór Sierra Nevada, przypomina piękny, zabytkowy arras. Bajka.

Droga do Sewilli, to kolejne miłe dla oka widoki, przede wszystkim ciągnących się kilometrami, oliwkowych gajów. Jeszcze malowniczy zachód słońca i około 20.00 docieramy na miejsce. Nasz hostel ulokowany jest w zabytkowej części miasta, pełnej przyjemnych knajpek. Jest piątkowy wieczór i już wiemy, gdzie i jak większość mieszkańców Sewilli, zamierza go spędzić. Znalezienie miejsca parkingowego w starej części miasta, graniczy z cudem. Kolejny raz okrążamy ulice, w rejonie hostelu i już mamy zdecydować się na płatny parking, gdy ktoś daje nam znać, żebyśmy się zatrzymali. Zwalnia się miejsce, które szybko zajmujemy. Obrotny przedstawiciel lokalnej „klasy niepracującej”, świetnie się spisał i zapracował na naszą wdzięczność.
Nie doświadczyć flamenco, w jego stolicy, byłoby grzechem. Nie interesuje nas jednak widowiskowy spektakl dla turystów. Podobno w knajpce „La Carboneria”, można wieczorami posłuchać flamenco. Już miejsce samo w sobie, warte jest odwiedzenia. Pierwsza sala to autentyczne, surowe wnętrze starej kamienicy, ławy, wysoki sufit, gotycki klimat. Druga – niska, nowoczesna, ciemna i zadymiona hala. Jest 22.00, godzina, o której powinien zacząć się występ. Nic się nie dzieje. – Będzie flamenco? – Si, si. Czyli jednak, dobrze trafiliśmy. Jeszcze tylko tapas na plastikowych talerzach i jesteśmy gotowi. Trzech mężczyzn zajmuje miejsca. Dźwięki gitary, wyklaskiwany rytm i przejmujący głos, rzewnie śpiewający o niespełnionej miłości. Prosto, szczerze, prawdziwie.
Powrót do hostelu, krętymi, wąskim uliczkami. Urocze knajpki, place, zaułki, drzewa obsypane pomarańczami, uśmiechnięci ludzie, spotkania. Kolejne tapas. I prawdziwa perła miasta, Katedra z wieżą Giralda, dawnym minaretem. Gotycka budowla, większa ponoć od Bazyliki św. Piotra w Watykanie, cała jak ze złota, dzięki nocnemu oświetleniu.
Takie zimowe wieczory, możliwe tylko w Andaluzji.

4 komentarze

  1. Karolina napisał(a):

    Właśnie o Was dzisiaj myślałam 🙂 Będziecie pisać na bieżąco?
    Świetna recenzja, poczułam się przez chwilę jakbym tam była, mimo że w rzeczywistości z bułką w ręce przed komputerem w pracy 😉
    Zdjęcie Alhambry wymiata.

    • Miło, że z nami jesteście 🙂 Z lekkim poślizgiem ( czemu doba ma tylko 24 godziny? :/) będziemy relacjonować nasz wyjazd. Co do zdjęć, to narazie moje tabletowe pstryki. Prawdziwe sławkowe perełki pojawią się po powrocie 😉 Pozdrawiamy gorąco!

  2. Wiolka napisał(a):

    Za sprawą tego szczegółowego opisu naprawdę udało mi się przez chwilę poczuć zapach tych pomarańczowych drzewek i ciepło hiszpańskiego słońca na twarzy… 🙂

    • 🙂 A zimna w hostelowym pokoju? 😉 Wkrótce zrobi się naprawdę gorąco, od 2 dni jesteśmy w Rio 🙂 Pozdrawiamy serdecznie!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s