Tunezja. Pierwsza wspólna podróż. Można by napisać „dawno, dawno temu”, zanim poznaliśmy smak samodzielnie planowanych wyjazdów. Pierwszy kontakt z egzotyką – na miarę czasów i naszych ówczesnych możliwości. Złociste plaże, palmy, wielbłądy, gorący piach pustyni. Zorganizowane atrakcje zamknięte w tygodniowym okresie czasu. I pierwsze próby poznawania nowych miejsc na własną rękę – nie w tłumku rodaków podążających za przewodnikiem, lecz wśród miejscowych, nie zza szyb klimatyzowanego autokaru, a lokalnym transportem, nie w obrębie hotelowego kompleksu, ale bliżej prawdziwego życia, choćby nie dostarczało pięknych, kolorowych obrazów. Na początku nieśmiało, w ramach zorganizowanego pobytu, robiąc samodzielne wypady. Krótka wycieczka, ta oraz następna (do Egiptu, a jakże!), uświadomiły nam, że łatwiej nie znaczy lepiej, że to, co z perspektywy owieczki w stadzie, wydaje się prawdziwym wyczynem (samodzielne poruszanie się po obcym kraju, organizacja noclegów, posiłków itd.) może być ciekawym, ale wykonalnym zadaniem, i że nawet najbardziej turystyczne miejsce, odbiera się w inny sposób docierając do niego i poznając je indywidualnie.
Wracając do Tunezji. Wrażenia? Jak na kraj, o którym mówi się, że po mistrzowsku sprzedaje sam piach, pozytywne – nawet z perspektywy czasu. Antyczne ruiny, muzułmańskie zabytki, przyjaźni ludzie, fascynująca pustynia, oazy, daktylowe gaje. Fotograficzna dokumentacja? Szkoda pisać! Głównie zdjęcia typu „ja pod palmą…na wielbłądzie…w turbanie…przy basenie”. To co pozostało, ze względu na jakość, jak również dla podkreślenia niemal archiwalnego charakteru, w większości, aż się prosiło o spatynowanie. Doceńcie, zatem progres w sztuce fotografowania i poznajcie atrakcje Tunezji w pigułce, do połknięcia w czasie tygodniowego pobytu.
Tunis – miasto, które warto odwiedzić, nie tylko ze względu na jego stołeczny charakter, ale również bliskość ruin starożytnej Kartaginy oraz malowniczego Sidi bou Said. W nim, zabytkowa, doceniona przez UNESCO medina, z górującym minaretem meczetu Djama Az-Zajituna, bogata kolekcja rzymskich mozaik w Muzeum Bardo, kręte uliczki, bazary, gwarna, typowa dla arabskich krajów atmosfera.
Miejscowości takie jak Sousse, Monastir, Hammamet, El Kantaoui, rozłożone wzdłuż linii brzegowej na północy i północnym wschodzie kraju, kuszą mieszanką typowej dla nadmorskich kurortów atmosfery i orientalnej architektury.
Jednak prawdziwe serce Tunezji bije na południu kraju. Wśród spalonych słońcem Gór Atlas, gorącego pisku Sahary oraz w cieniu palm zielonych oaz.