GÓRY
Komentarz 1

Beskid Żywiecki. Od Hali Boraczej przez Redykalną do schroniska PTTK na Hali Lipowskiej

Schronisko na Hali Lipowskiej wita nas przytulną atmosferą i świątecznie ozdobionym wnętrzem. Gdy na drewnianej ławie ląduje dymiąca porcja pierogów z jagodami oraz udekorowane bitą śmietaną i kolorową posypką naleśniki, nic do szczęścia nam już nie potrzeba. W końcu przez ostatnie dwie godziny cieszyliśmy oczy górskimi panoramami – pięknymi, że hej! Takimi, jakie tylko widokowe hale Beskidu Żywieckiego mogą zaoferować.


Święta za pasem, aby więc oderwać się od typowej dla tego okresu gorączki, ruszamy w góry. Odwiedzona jesienią Wielka Rycerzowa i Wielka Racza w Beskidzie Żywieckim, nie dają o sobie zapomnieć. Podobnie jak Rysianka, która powitała nas śnieżną zadymką, tak intensywną, że ledwie odnaleźliśmy w niej drogę do schroniska.
Za każdym razem było fantastycznie! A biorąc pod uwagę fakt, że zaplanowana przez nas kolejna trasa prowadzić ma przez hale: Boraczą, Redykalną i Lipowską, liczymy na powtórkę wspaniałych wrażeń.

Już sam dojazd autem pod schronisko na Hali Boraczej, w mocno zimowych warunkach, dostarcza nam niemało emocji. W poniedziałkowy poranek na kilka dni przed Wigilią swoją obecnością wybudzamy, sprawiający wrażenie nieczynnego obiekt.
Nie zamierzamy jednak zakłócać panującej w nim sennej atmosfery – otrzymując zgodę na pozostawienie auta przed budynkiem, ruszamy na szlak. Po kilkunastu minutach do naszej dwójki dołącza pies, który towarzyszyć nam będzie aż do schroniska na Hali Lipowskiej, czyli do celu zaplanowanej na ten dzień wędrówki. I jak to zwykle w przypadku czworonogów bywa, szczerze zaimponuje nam łatwością pokonywania, pnącej się w górę ścieżki.

Ustalony szlak – ze startem i metą pod schroniskiem na Hali Boraczej – to 3,5 godziny marszu, ponad 11 kilometrów długości oraz 400 metrów różnicy do pokonania. Biorąc pod uwagę dojazd, śnieżną aurę i czas poświęcony na zdjęcia – trasa idealna na zimowy spacer. A przy tym bardzo widokowa. Szczególnie panorama roztaczająca się z Hali Redykalnej należy do tych, które wspomina się długo.

Na tym etapie wędrówki korzystamy jeszcze z dobrej widoczności. Ta jednak stopniowo się pogarsza. Do schroniska na Hali Lipowskiej zbliżamy się już w śnieżnej zadymce. Widoki są ograniczone, za to aura towarzysząca zamieci bardzo klimatyczna.

W takich okolicznościach dotarcie do przytulnego, ciepłego schroniska to dodatkowa radość. Tu poza nami, znowu nie ma innych turystów. Mimo to, tym razem nie czujemy się intruzami.

W przytulnej jadalni, przed pełnymi przysmaków talerzami już wiemy, skąd biorą się tak wysokie notowania tutejszego schroniska. Wiemy też, że właśnie zrobiliśmy sobie najlepszy, świąteczny prezent.

1 komentarz

  1. Widoki przywołują wspomnienia. Kiedyś sam łazikowałem po górach, plecak, dobre buty i kurtka i w droge, ale zawsze latem. Teraz jakoś wyleczyłem się na rzecz innych pasji 🙂 Ale zdjęcia piękne

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s