Na miejscu jesteśmy tuż przed zachodem słońca. Jego ciepłe, łagodne promienie opierają się już tylko na turkusowych kopułach tutejszych budowli. W wąskiej alejce pomiędzy mauzoleami panuje półmrok. Nawet przy tak nikłym oświetleniu, niebieskie mozaiki na fasadach budynków, oszałamiają bogactwem i precyzją wzorów. W dodatku mamy je na wyłączność – poza nami, nikt o tej porze nie zakłóca panującej tu ciszy i spokoju. Nadciągający wieczór przynosi ulgę od upału, i powoli zamyka pierwszy dzień naszej obecności w Samarkandzie.
Już sama jej nazwa przywołuje na myśl dawny, orientalny świat, z przybywającymi do miasta karawanami kupców, wiozących z odległych krain drogocenne towary. Pozostałości tego świata są w Samarkandzie zachwycające. A kompleks Szach-i Zinda, po którym właśnie spacerujemy, to zdaniem wielu, najpiękniejszy ich przykład. Nie tylko w Samarkandzie. Nie tylko w Uzbekistanie. Ale w całej Azji Środkowej.
Rankiem opuszczamy Bucharę. Po pierwszym uczuciu rozczarowania tym miastem, nie ma już śladu. Żal rozstania łagodzi jedynie fakt, że kolejnym punktem na trasie naszej uzbeckiej podróży jest Samarkanda. Miasto-legenda. Perła Azji Środkowej. Rzym Wschodu. Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi nam do głowy na hasło, Jedwabny Szlak. Miasto o antycznych korzeniach, już w starożytności pełniące rolę stolicy Sogdiany. W epoce Timura – serce imperium utworzonego przez słynnego wodza, oraz znane na cały świat centrum kultury i nauki. A od 2001 roku miasto wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Jedynie cztery godziny drogi i jedna, lekko zaskakująca dla nas, zmiana kierowcy oraz taksówki, jaka ma miejsce w Nawoi (w połowie trasy Buchara-Samarkanda), dzielą nas od tego niezwykłego miasta. W południe docieramy do wybranego wcześniej hoteliku, i od razu stykamy się z pozostałościami wspaniałej, samarkandzkiej architektury. Wybrany przez nas B&B Emir, to bowiem rodzinny pensjonat usytuowany w pobliżu Gur-i Mir, niezwykle pięknego grobowca będącego miejscem spoczynku samego Timura.

Gur-i Mir
Szybko przekonujemy się, że w Samarkandzie, podobnie jak w Bucharze i inaczej niż w Chiwie, zabytkowe budowle rozrzucone są na dużym obszarze. A jako że Samarkanda to trzecie pod względem wielkości miasto Uzbekistanu, już wiemy, że czeka nas sporo dreptania. Niezrażeni popołudniowym upałem, ruszamy w stronę miejsc, które w Samarkandzie zobaczyć trzeba obowiązkowo. Miejscem takim niewątpliwie jest Registan – plac z trzech stron otoczony majestatycznymi budynkami średniowiecznych medres. Wspaniałe miejsce. Wizytówka miasta.
Póki co, budowle Registanu oglądamy tylko z zewnątrz, po czym kierujemy się w stronę następnego must see Samarkandy. Krótki spacer i jesteśmy przed meczetem Bibi Chanum. Zbudowany na polecenie Timura w 1399 roku, obecnie pełni rolę muzeum i mimo widocznych śladów zniszczenia, spowodowanych wadami konstrukcyjnymi oraz trzęsieniem ziemi z 1897 roku, nadal zachwyca pięknem i wielkością. Naprzeciwko niego stoi znacznie skromniejsza budowla. To mauzoleum o tej samej nazwie, co potężna świątynia. Powtarzające się słowa „Bibi Chanum” tłumaczyć należy jako „starsza żona”. Dotyczą one małżonki Timura, która przyczyniła się do budowy tego kompleksu.

Registan

meczet Bibi Chanum
Do kolejnego miejsca drepczemy spod meczetu Bibi Chanum dłuższą chwilę. Przekraczając ruchliwą ulicę, zatrzymujemy się u stóp wzniesienia, na którym ulokowany jest muzułmański cmentarz z XIV i XV wieku. To słynny zespół Szach-i Zinda, dosłownie – „żywy król”. Nazwa ta odnosi się do osoby Kusamy ibn Abbasa, kuzyna proroka Mahometa, który przybył do Samarkandy, by głosić islam. Trafiony przez niewiernych strzałą, znalazł schronienie w jaskini, w której ponoć żyje po dzień dzisiejszy.
Aleja mauzoleów to najpiękniejsze miejsce na cmentarnym wzgórzu. Okazałe budowle z misternymi, niebieskimi mozaikami zdobiącymi ich fasady i wnętrza, stoją naprzeciwko siebie w ciasnej przestrzeni. Gdy docieramy w to miejsce, tuż przed zachodem słońca, pogrążone są już w półmroku i ciszy, której nie zakłócają swoją obecnością ani inni turyści, ani pielgrzymi. Dzięki tej atmosferze, spacer po kompleksie staje się dla nas wyjątkowym przeżyciem. I to jak się okaże, nie ostatnim zafundowanym nam przez Samarkandę, podczas pierwszego dnia pobytu.

kompleks Szach-i Zinda
Wracamy na ulicę Taszkencką łączącą meczet Bibi Chanum z Registanem. To tutejszy deptak, wyłączony z ruchu samochodowego. Wieczorem, ale i w ciągu dnia, miejsce spokojne, zadbane, pozbawione jednak lokalnego kolorytu. W przeciwieństwie do Chiwy i Buchary, nie ma tu ulicznych straganów z pięknym, miejscowym rękodziełem. Można je nabyć i owszem, ale w klimatyzowanych, oszklonych pawilonach rozlokowanych wzdłuż ulicy. A w takich warunkach to już nie to samo. I śmiałość do targowania się od razu mniejsza.
Tak czy inaczej, po wizycie w Szach-i Zinda (ostatnim z listy miejsc zaplanowanych na pierwszy dzień zwiedzania Samarkandy), nie w głowie nam zakupy. Myślimy raczej o kolacji. I mamy już upatrzone na tę okazję, miejsce. Wybór w centrum, co dziwne, nie jest zbyt wielki. Wracamy zatem do restauracji, w której tego dnia jedliśmy już obiad. To ulokowana na świeżym powietrzu knajpka, położona w pobliżu meczetu Bibi Chanum. Są tu zarówno stoliki, jak i obszerne drewniane podesty z poduchami i stoliczkiem pośrodku, na których w pozycji półsiedzącej, półleżącej konsumuje się posiłki i pije herbatę. Podest taki po uzbecku nazywany jest sori. Ma też rosyjską, swojsko brzmiącą nazwę – tapczan. Wybieramy właśnie takie miejsce. A potem pozostaje nam już tylko wybór pomiędzy pyszną zupą pielmieni, faszerowaną papryką lub mięsami z grilla, czy sałatkami. No i ucztowanie.
Na naszej trasie w drodze do B&B Emir, ponownie mijamy Registan. Jest już ciemno i budynki wokół placu są oświetlone. Widok jest niesamowity. Nie trwa jednak długo, bowiem równo o 22.00 światła gasną. To dla nas cenna informacja, ponieważ na kolejny wieczór planujemy nocną sesję zdjęciową tego miejsca.
Registan nie jest już oświetlony, za to kompleks Gur-i Mir, który mamy pod nosem naszego samarkandzkiego lokum, błyszczy wśród nocy nadal. Bajeczny obrazek. Jednak i w tym przypadku, jego uwiecznienie odkładamy na kolejny wieczór.

Registan

meczet Bibi Chanum

meczet Hazrat-Hyzr

kompleks Szach-i Zinda
Następnego dnia powtarzamy znaną nam już trasę. Odwiedzone miejsca są tak wyjątkowe, że jedno spotkanie z nimi, to za mało. Tej zasady trzymaliśmy się również w Chiwie i Bucharze. Dobrze jest móc zobaczyć i fotografować tej klasy budowle o różnej porze.
Zaczynamy zatem od Gur-i Mir, przy którym mieszkamy, następnie Registan (tym razem zaglądamy do jego medres), meczety Bibi Chanum i Hazrat-Hyzr oraz ponownie kompleks Szach-i Zinda. Tam, gdzie poprzedniego dnia wchodziliśmy na teren zabytków późno, jesteśmy ponownie wpuszczani z zakupionymi dzień wcześniej biletami. Musimy tylko przejść kontrolę wzrokową czujnych pań siedzących za okienkami kas.
Nie samym zwiedzaniem zabytków jednak człowiek żyje. Obok meczetu Bibi Chanum odwiedzamy główny plac handlowy Samarkandy – bazar Siabski. Uwielbiamy takie miejsca. Czego tu nie ma. Warzywa, owoce, nabiał, mięso. Nas jednak najbardziej interesują słodkości, przede wszystkim słynna samarkandzka czekolada, nugaty i orzechy. Nie możemy też oderwać oczu od cudnych, okrągłych lepioszek. Tutejsze należą do najsmaczniejszych w całym Uzbekistanie. Śmiało możemy to potwierdzić!
Tak jak zaplanowaliśmy, wieczorem ruszamy na sesję zdjęciową. Zaczynamy od Gur-i Mir. Potem rozstawiamy statyw pod Registanem. I znów równo o 22.00 gasną światła. Piękne budowle zakrywa ciemność. Nasz pobyt w Samarkandzie dobiega końca.

Gur-i Mir

Registan
ślicznie!
Ślicznie dziękujemy 🙂
Wow, jakie kolory! Az poczułam na skórze powiew ciepłego powietrza. Zdjęcia – bajka 🙂
To pewnie zasługa australijskiego klimatu 😉
Miło, że się podobało, Emilia 🙂
Zdjęcia BAJECZNE! A pani ze złotymi zębami powala! 🙂 Przepiękna podróż do Uzbekistanu i fajny przewodnik po miejscach, na pewno podczas planowania podróży dookoła świata jeszcze tu wrócimy! 🙂
Dzięki. W takim razie zapraszamy ponownie 🙂
Po pierwsze – przepiękne zdjęcia! Te kolory – coś cudownego 🙂 Po drugie zapisuje posta, bo przyszłym roku Uzbekistan będzie u mnie grany na 100% Dzięki!
Polecamy się. A co do Uzbekistanu – świetny wybór kierunku 🙂
Bardzo ładne zdjęcia zrobiłaś 🙂 miejscowi nie reagowali alergicznie jak im robiłaś foty czy starałaś się tylko z ukrycia?
A skąd przekonanie, że fotografie popełniła kobieta? 😉 To blog rodzinny (jak sam wpis wskazuje), więc jest też inna opcja 🙂
Co do portretów – technika działania, mieszana.
Ależ pięknie! Chciałabym to wszystko na żywo zobaczyć!
Warto, warto!