GÓRY
Dodaj komentarz

W Walentynki zabierz mnie w Tatry

Dobrze wiemy, że o związek dbać należy każdego dnia, a czułość okazywać sobie nie tylko od święta. Wiemy to, a nawet praktykujemy od lat. Tym bardziej lubimy celebrować każdą sprzyjającą byciu razem okazję. Jak chociażby lutowe Walentynki. Szczególnie, gdy Dzień Zakochanych można spędzić nie tylko z bliską osobą, ale i wśród bliskich sercu widoków. W naszym przypadku, plan na ten właśnie dzień był prosty. Ruszamy w Tatry.

No i wyruszyliśmy. Ze świeżo zakupionymi rakami. Nie do końca pewni pogody na Podhalu, bowiem szalejący wcześniej halny, skutecznie wygonił i z Bielska i z Krakowa resztki śniegu, zostawiając oba miasta szarobure i zlane deszczem. Jednak, gdy w sobotni ranek obudziliśmy się w zakopiańskim domu naszych przyjaciół, patrząc na przykryte białym puchem gałęzie świerków za oknem, nie mieliśmy już wątpliwości. To będą udane Walentynki!

I były. Zresztą nie tylko Walentynki.  W tym roku obchodziliśmy bowiem nawet pre-Walentynki. Atmosfera święta towarzyszyła nam już w czasie sobotniej wędrówki do Morskiego Oka i nad Czarny Staw pod Rysami. No i naturalnie kolejnego (właściwego) dnia, gdy ruszyliśmy z Kuźnic do Murowańca.

Opisów tras tym razem nie będzie. Pewnie zna je każdy, kto Tatry odwiedził. Będzie za to sporo zdjęć, bo choć miejsca są nam i innym dobrze znane, w zimowym wydaniu prezentowały się wyjątkowo. Po ilości fotek widać jak bardzo nam się to wydanie, oglądane pierwszy raz, spodobało.

Dzięki śnieżnej powłoce asfaltowa „ceprostrada” do Morskiego Oka zamieniła się w szeroką, białą drogę osłoniętą potężnymi świerkami. Najsłynniejsze tatrzańskie jezioro – w biały deptak z maszerującymi po jego tafli (na własne ryzyko) przechodniami. Bielusieńki był również Czarny Staw pod Rysami, szczególnie za sprawą śnieżnej zadymki, która złapała nas na górze.

Kolejnego dnia wyszło słońce. Wędrówka w stronę Murowańca stała się w tych okolicznościach przyrody czystą przyjemnością. Jednak, jak to w górach bywa, podczas powrotu ze schroniska pogoda zmieniła się tak bardzo, że padający śnieg zasypywał szlak, a podmuchy wiatru niemal zwalały z nóg. Było fantastycznie.

I tak popularne Walentynki stały się dla nas pretekstem do spędzenia wspólnie niezapomnianych chwil. Mimo, że zamiast: wykwintnej kolacji była szarlotka w schronisku, w miejsce restauracji – wieczór z przyjaciółmi w ich góralskim domu, a wyszukany wystrój modnej knajpki zastąpiły poszarpane szczyty Tatr w zimowej scenerii. Bo, podpisujemy się pod tym obiema rękami, w górach jest wszystko co kochamy. Szczególnie przy bliskiej osobie, która dzieli nasze pasje.

A że w ramach wspólnej pasji, wkrótce znów ruszyliśmy w góry (tym razem Beskidy), walentynkowy wpis trochę się opóźnił.

Po atmosferze Dnia Zakochanych nie ma już śladu. Pluszowe misie i serduszka leżą gdzieś w kącie, słodkości poszły w boczki, za to na zimową wyprawę w Tatry ciągle jest czas. Przekonajcie się, że warto.

Pre-walentynkowe Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami.

Walentynkowe wyjście z Kuźnic do Murowańca

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s