Kto z nas nie marzył o podróży-niespodziance? O tym, aby najbliższa osoba niespodziewanie powiedziała „Spakuj się, jutro wyjeżdżamy. Dokąd? Dowiesz się w swoim czasie”. Ukryte pragnienie, które drzemie w każdym człowieku, prawda? W nas (mam na myśli żeńską część naszej rodziny) drzemało również. Aż zostało spełnione. I wiecie co? To było fantastyczne przeżycie!
Kiedy, i w jaki sposób zostało zrealizowane? Dokładnie rok temu. Okazją był dzień świętego Mikołaja. Historia przeleżała jak widzicie sporo czasu. Głównie w związku z natłokiem przygotowań do późniejszej brazylijsko-chilijsko-argentyńskiej podróży. Tak czy inaczej, mikołajkowa rocznica to dobry moment, by ją przypomnieć.
Powiecie, to nie takie proste zabrać drugą osobę w podróż-niespodziankę. Co z jej urlopem? Przecież ciężko wziąć wolne tak z dnia na dzień (chociaż pewnie nie wszystkich ten problem w ogóle dotyczy). Są i na to sposoby. Można przedstawić sprawę tak, że urlop zostanie wzięty pod innym pretekstem, a przyjemny powód laby będzie do ostatniej chwili trzymany w tajemnicy.
Kolejny krok – sposób zakomunikowania o zbliżającej się przygodzie. U nas wyglądało to tak.
W piątkowy wieczór przed Mikołajkami Zuza znajduje pod poduszką kopertę z napisem „Otwórz, jeśli masz ochotę na przygodę”. Otwiera kopertę, i to szybko!
Na kartce, którą znajduje w środku napisane jest mniej więcej: „Czyli masz 🙂 a więc, zabierz rodziców ze sobą. Oto wskazówki: wyjazd w sobotę (jutro) o 4:30 z domu. Pogoda od 0 do 8 stopni, raczej pogodnie. Pakować jak najmniej-ostatni dzień z bagażami. Pewnie będzie zwiedzanie miasta i nie tylko…, więc wygodne buty. Chodzenia jednak nie musi być, aż tak dużo. Jakaś knajpka – przyda się lepsza bluzka. Żadnych oficjalnych spotkań – tylko przyjemności. Choć można spotkać kogoś znajomego. Powrót we wtorek około 23:00”.
Zaskoczenie i radość po przeczytaniu listu są ogromne. W dwóch blond głowach rodzą się pytania. Jakiego kalibru będzie to podróż? Wyjazd gdzieś blisko, czy poza Polskę? Nieważne! Tak czy inaczej to niespodzianka pachnąca przygodą, świadcząca o pomysłowości i miłości. O tym, że ktoś najbliższy zadał sobie sporo trudu, by zrobić nam przyjemność.
Kolejnego dnia wcześnie rano opuszczamy dom nadal nie wiedząc (w 2/3 naszej rodzinnej ekipy) dokąd się udajemy. Kierunek jazdy i znaki dość szybko uświadamiają nam, że może chodzić o Balice. Faktycznie, docieramy na podkrakowskie lotnisko. Czyli jedno jest już pewne. Dokądś lecimy. Ale dokąd? W czasie, gdy mąż odstawia auto na parking, przyglądamy się z Zuzą tablicy wylotów. Możliwości jest sporo.
Wszystko staje się jasne, gdy na ekranie telefonu zostają nam pokazane bilety do Prince Edward Theatre na musical Miss Sajgon! Niby wszystko staje się jasne, ale i tak chwilę to trwa, zanim dociera do nas, że lecimy do Londynu! To niesamowite, że taka niespodzianka, której realizacja wymagała zaangażowania kilku osób, była trzymana przed nami w tajemnicy do ostatniego momentu.
Kilka godzin później nasza trójka siedzi już przy śniadaniu w londyńskiej knajpce. A potem przychodzi czas na szczegółowo zaplanowane atrakcje – fantastyczny musical we wspaniałym teatrze, londyńskie „must see” (bo o ile dla nas jest to „podróż sentymentalna” do miasta, w którym się poznaliśmy, o tyle dla naszej córki zupełnie nowe miejsca) oraz miłe spotkania przy pysznym jedzeniu. Nie może się obyć bez atrakcji dedykowanych młodszej części naszej rodziny. A wszystko w wyjątkowej, przedświątecznej atmosferze.
Co można jeszcze napisać? Krótko, Mikołaju jesteś the best.
Czas na fotorelację.

Regent Street w przedświątecznym wydaniu

okolica Piccadilly Circus

świąteczna witryna sklepowa

History Museum

Tower Bridge

Downtown London Skyline

twierdza Tower

London Eye

budynek Parlamentu i Big Ben

Buckingham Palace

British Museum
ech, chyba się stęskniłam za Londynem
Londyn to zawsze dobry pomysł 😉
Nie byłam w Londynie i chętnie obejrzałam Wasze zdjęcia.Stare i nowe miasto dawnego imperium.Wspaniałe.Pozdrawiam
Miło, że zajrzałaś 🙂 Pozdrawiamy!