Nocny pociąg z Hanoi rankiem dociera do Lao Cai, na granicy Wietnamu i Chin. Skąd rozklekotane mini vany pną się serpentynami pod górę na wysokość 1600 m n.p.m., do otoczonej wspaniałymi tarasami ryżowymi miejscowości Sapa, pełniącej w I poł. XX wieku rolę francuskiego kurortu.
Górskie miasteczko najczęściej spowija mgła. Ludzie przemieszczają się w niej niczym zjawy. Wieczorami często zdarzają się przerwy w dostawach prądu.
Mimo wszechogarniającej mgły Sapa jest miejscem barwnym. Koloryt zawdzięcza mieszkańcom okolicznych wiosek, reprezentującym mniejszości etniczne tego regionu. Na ulicach Sapy spotkać zatem można Hmongów i Czerwonych Dzao – głównie kobiety w tradycyjnych strojach i nakryciach głowy oraz, mimo wilgoci i niskich temperatur, w plastikowych sandałach na gołych stopach. W towarzystwie miejscowych warto zwiedzić okolicę, podziwiając najwspanialsze w Wietnamie tarasy ryżowe. Po wędrówce natomiast rozgrzać się i odpocząć w jednej z lokalnych knajpek, przy opalanym drewnem kominku.