„Nie można umrzeć, nie zobaczywszy Angkoru”, te słowa rozbudzają wyobraźnię niejednego globtrotera. Przywołują obraz tajemniczych ruin, zagubionych wśród tropikalnej dżungli, do których ścieżki znają tylko nieliczni. Kuszą smakiem przygody w stylu Indiany Jonesa. Czy rzeczywiście, w Angkorze można poczuć się niczym odkrywca zaginionych cywilizacji? Niestety nie. Na miejscu łatwo się przekonać, jak bardzo masowa turystyka zmieniła ten obraz. Wraz z nastaniem bezpiecznych i spokojnych czasów, kambodżański zabytek pada ofiarą własnej popularności. Rzesze turystów, głównie azjatyckich, przemieszczając się zwartymi, hałaśliwymi grupami, w jednakowych czapeczkach lub koszulkach, zadeptują to wyjątkowe miejsce. Siem Reap, baza do zwiedzania Angkoru, z prowincjonalnej mieściny przemieniło się w prawdziwy turystyczny kombinat, pełen luksusowych hoteli, restauracji, ośrodków SPA i centrów handlowych. Bez trudu można tu dolecieć lub dojechać z każdego miasta w Kambodży oraz z sąsiednich państw.
A jednak, mimo niepokojących prób przekształcenia go w lunapark, Angkor pozostaje miejscem niezwykłym. Jeśli wykażecie się cierpliwością lub zejdziecie z utartych szlaków, na pewno odkryje przed wami swe tajemnicze i mistyczne piękno. Jaką historię kryją w sobie te wspaniałe, kamienne budowle? Jakich wydarzeń były świadkami?
Angkor to jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych Azji Południowo-Wschodniej, na terenie którego znajdują się wspaniałe pozostałości kolejnych stolic khmerskiego imperium. Wraz z tropikalnymi lasami i zbiornikami wodnymi obejmuje obszar ponad 400 km2 (a dzięki analizie zdjęć satelitarnych, zapewne wkrótce dowiemy się, że jego zasięg był znacznie większy).
Khmerowie wybrali to miejsce nieprzypadkowo. Tereny te bowiem obfitowały w wodę, wystarczyło zatem stworzyć sieć kanałów, by rolnicy mogli cieszyć się zbiorami ryżu przez cały rok. Wśród pól ryżowych rozlokowane były ich drewniane domy, a kanały dodatkowo pełniły rolę wygodnej sieci komunikacyjnej. Kolejni władcy powiększali terytorialny zasięg państwa i stawiali coraz wspanialsze kamienne świątynie. U szczytu potęgi, przypadającego na okres między IX a XIII wiekiem, imperium Khmerów rozciągało się od Tajlandii aż po Wietnam, a samo miasto mogło liczyć nawet milion mieszkańców (w tym okresie była to największa metropolia świata) . Z niejasnych przyczyn (jedni naukowcy widzą je w zbyt ambitnych planach budowlanych, które wymuszały ciągłe zaangażowanie w wojny, dostarczające niewolników do budowy świątyń, inni w załamaniu się skomplikowanego systemu irygacyjnego, z którym miejscowa ludność przestała sobie radzić, czego konsekwencją była katastrofa ekologiczna), imperium zaczęło chylić się ku upadkowi. W 1432r. po najeździe Tajów, stolica państwa została przeniesiona do Phnom Penh.
Wspaniałe budowle Khmerów objęła we władanie dżungla. Świat usłyszał o nich dopiero w XIX w., dzięki Francuzowi Henriemu Mouhot’owi, który przetarł szlak do Angkoru. Jego rodacy podjęli się restauracji wspaniałego kompleksu, przy okazji grabiąc i wywożąc do swego kraju unikalne posągi i płaskorzeźby.
Rządy Czerwonych Khmerów w latach 70-tych XX w., wietnamska inwazja, przestępczość oraz niebezpieczeństwo min, równie skutecznie, jak wcześniej tropikalna roślinność broniły dostępu do Angkoru. Jednocześnie, przeszkody te potęgowały wokół niego atmosferę wyjątkowości.
Przybywający tu dzisiaj turyści nadal liczą na dreszcz emocji, jaki towarzyszył francuskiemu odkrywcy, gdy dotarł do zagubionego wśród dżungli, wspaniałego świata minionej cywilizacji. Początkowe rozczarowanie, wywołane wpływem masowej turystyki i tak musi ustąpić miejsca zachwytowi nad rozmachem, pięknem i magią budowli Angkoru.
Osoby dysponujące odpowiednią ilością czasu, mogą wykupić tygodniowy bilet wstępu do khmerskich świątyń(60$). Najczęściej turyści spędzają tutaj trzy dni (40$). Jednak mając bardzo napięty plan pobytu w Azji Południowo-Wschodniej, w czasie pomiędzy świtem a zmierzchem można w Angkorze zobaczyć naprawdę wiele (cena jednodniowego biletu to 20 $, kupiony odpowiednio późno czyli na 2-3 godz. przed zamknięciem, pozwala na wejście jeszcze tego samego dnia na teren zabytkowego kompleksu i ważny jest przez cały następny dzień).
Gdyby zyski ze sprzedaży biletów (ogromne, jak na warunki tej części świata), przeznaczyć na potrzeby tego biednego i zacofanego kraju, jego sytuacja mogłaby się diametralnie zmienić. Niestety, w borykającej się z korupcją Kambodży, profity te trafiają do prywatnej spółki, handlującej wojskowym sprzętem i olejem napędowym.
Zostawmy jednak sprawy związane z niełatwą sytuacją polityczno-gospodarczą kraju i wróćmy do jego dumnej historii oraz jej wspaniałych śladów. Będąc na miejscu, warto wstać w środku nocy, by wschód słońca powitać przed jednym z khmerskich zabytków (choć nie warto liczyć, że będziecie jedynymi, którzy zdobędą się na takie poświęcenie). Najczęściej zabytkiem tym jest Angkor Wat. O tej porze, jedynie światła tuk-tuków podążających w jego kierunku, rozpraszają panujące wokół ciemności. Kamienny most prowadzi do bram świątynnego kompleksu, ponad otaczającą go gigantyczną fosą (o wymiarach 1500 na 1300 m.). Rozciągająca się za bramami, tonąca w ciemnościach przestrzeń, skrywa bryłę wspaniałej, głównej świątyni. Wraz z pierwszymi promieniami słońca (dosłownie), budzi się do życia otaczająca budowle dżungla. W całej potędze i architektonicznym rozmachu, ukazuje się przed nami świątynia zwieńczona pięcioma kopułami. To absolutnie magiczna chwila, po której, w coraz większym upale i tłoku, następować będą kolejne etapy zwiedzania khmerskiej metropolii.
Jeszcze kilka słów na temat Angkor Wat. Świątynia uznawana jest za największą budowlę sakralną na świecie. Poświęcona Wisznu, powstała w XII wieku za panowania Surjawarmana II, jako siedziba władcy tożsamego z bogiem. Po śmierci króla, stała się miejscem jego spoczynku. To najlepiej zachowana pamiątka po khmerskim imperium. Miejsce to wspaniale prezentuje się zarówno o wschodzie jak i o zachodzie słońca, niestety jest również najliczniej odwiedzane (chociaż i tak, największy tłok w czasie zachodu słońca panuje na Phnom Bakheng).
Niecałe 2 km od Angkor Wat, khmerski król Dżajawarman VII pod koniec XII w. rozpoczął budowę nowej stolicy, Angkor Thom (poprzednia siedziba władców została zniszczona podczas najazdu Czamów). Najwspanialszym zabytkiem Angkor Thom jest świątynia Bayon. Każda z jej 54 wież, ozdobiona jest czterema twarzami, zwróconymi w różne strony świata. Możliwe, że przedstawiają one oblicze samego władcy, ukazanego jako Budda Awalokiteśwara.
Trzecim obowiązkowym punktem zwiedzania Angkor jest widowiskowa Ta Prohm, XII-wieczna buddyjska świątynia. To tutaj przekonać się można, do czego zdolna jest siła dzikiej przyrody. Efekt pojedynku natury z dziełem rąk ludzkich robi niezapomniane wrażenie. Potężne konary, pnie i korzenie figowców rozsadzają mury Ta Prohm, nie pozostawiając wątpliwości, że gdyby nie interwencja człowieka, ostatecznie zwyciężyłaby tutaj dżungla.
Trzy opisane miejsca to najbardziej spektakularne, ale również najłatwiej dostępne i najliczniej odwiedzane zabytki Angkoru. W okolicy jest wiele innych. W plątaninie ich ciemnych, wilgotnych korytarzy można błądzić godzinami, wspinać się po wąskich i stromych schodach na wierzchołki świątyń- piramid, wpatrywać w sceny bitew, koronacji czy codziennego życia Khmerów, uwiecznione na ciągnących się setkami metrów płaskorzeźbach.
Po samotność i ciszę można również pojechać do Banteay Srei, Kbal Spean, Beng Mealea, świątyń leżących na uboczu, kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Stworzone przez Khmerów Angkor to miejsce zachwycające. To, co w nim przed wiekami służyło ludziom (jak, ich drewniane domy) obróciło się w pył, to zaś co zostało wzniesione ku chwale bogów trwa nadal. Czasy się jednak zmieniły i w Angkorze rządzi teraz bożek mamony. Spieszcie się zatem zobaczyć to niezwykłe miejsce, zanim zawładnie nim bez reszty.