GÓRY
Komentarze 4

Tatry. Trzydniowiański i Kończysty Wierch – sposób na ochłodzenie przedsylwestrowej gorączki

Siwa Polana u wylotu Doliny Chochołowskiej, dobrze znana zarówno nam jak i większości odwiedzających Tatry turystów, powoli wyłania się z objęć nocy. Do wschodu słońca zostało ponad pół godziny. Jest już jednak wystarczająco jasno, by móc cieszyć oczy znajomymi widokami. Z drugiej strony, jak najszybciej chcemy pokonać prowadzącą do schroniska trasę. Nie jest ona głównym celem naszej wędrówki. Przy rozdrożu, jakieś 20 minut drogi przed budynkiem PTTK, opuścimy ją, kierując się w lewo, by czerwonym szlakiem ruszyć na Trzydniowiański, a następnie zielonym na Kończysty Wierch. Tak zamierzamy spędzić przedostatni dzień mijającego roku. I nawet, szczypiący w policzki i nosy kilkunastostopniowy mróz, nie może pokrzyżować nam tych planów.

Tak, tak zima jednak przyszła. Co prawda nie wtedy, kiedy była najbardziej wyczekiwana, czyli w okresie Bożego Narodzenia, jednak zdążyła dotrzeć do nas przed końcem starego roku. Słupki rtęci na termometrach ostro zjechały w dół. I pomyśleć, że niecałe dwa tygodnie wcześniej, na Równicy panowały warunki niczym podczas polskiej złotej jesieni. Wtedy zastanawialiśmy się, co z tą zimą. Teraz już wiemy, że ma się dobrze.

Atakowani przez gałęzie kosodrzewiny, wdzierające się na wąską ścieżkę, docieramy pod szczyt Trzydniowiańskiego Wierchu. Śnieg lśni w słońcu i skrzypi pod nogami. Rozgrzani pokonaniem stromego podejścia Krowim Żlebem z Polany Trzydniówki, kolejny raz mobilizujemy siły. I już po chwili podziwiamy wspaniałą panoramę Tatr Zachodnich z wierzchołka Trzydniowiańskiego (1758 m n.p.m.) . Widać stąd między innymi grzbiet Ornaku, Starorobociański, Kończysty i Jarząbczy Wierch, Łopatę, Rohacz Ostry i Wołowiec. Stroma, kamienista ścieżka prowadzi ze szczytu w dół, do Doliny Jarząbczej. To nią planujemy zejść do schroniska na Polanie Chochołowskiej i tam nocować. Tymczasem – kubek gorącej herbaty, szybka sesja zdjęciowa gór i ruszamy w stronę Kończystego.

Za nami dwugodzinna trasa z Polany Trzydniówki na Trzydniowiański Wierch i zrobione blisko 700 metrów różnicy wysokości. Przed nami około 45 minut dalszej wędrówki i 250 metrów różnicy wysokości do pokonania.

Szlak na przemian podnosi się i opada. Przez Czubik trawiastym grzbietem docieramy pod wierzchołek Kończystego. Ścieżka wiodąca od Trzydniowiańskiego, początkowo szeroka, zwęża się i prawie na całym odcinku pokryta jest zlodowaciałym śniegiem. Pomaga przejście trawiastym bokiem lub raki.

Kolejna mobilizacja sił, zwiększony wysiłek oraz koncentracja (bowiem ostatni odcinek przed szczytem to albo zlodowaciały śnieg albo osuwające się drobne kamyki) i jesteśmy na Kończystym Wierchu (2002 m n.p.m.).

Widoki oraz porywy wiatru zapierają dech. Chętnie ruszylibyśmy dalej w stronę Starorobociańskiego lub Jarząbczego Wierchu, ale wiemy, że oznaczałoby to powrót do schroniska po zmroku. Zimowe dni są takie krótkie. A ten, dodatkowo bardzo mroźny.

Słońce rozkosznie ogrzewa nasze twarze i nie pozwala odczuć panującego mrozu. Znowu jesteśmy w rejonie Trzydniowiańskiego Wierchu. Stąd zakosami, po kamienistej ścieżce ruszamy w dół do Doliny Jarząbczej. Już nie jest tak rozkosznie miło. Zrobiło się stromo i ślisko. Dopiero ostatni, płaski odcinek, pozwala nam trochę się rozluźnić. Jeszcze większemu rozluźnieniu sprzyja miska gorącej zupy w schronisku na Polanie Chochołowskiej. A gdy na dodatek dostajemy klucze do dwuosobowego pokoju, mimo braku wcześniejszej rezerwacji, jest już naprawdę super. Potem jeszcze niebo nad Polaną Chochołowską, rozgwieżdżone tak cudownie, że w jego podziwianiu nie przeszkadza nam nawet kilkunastostopniowy mróz.

W schronisku docierają do nas smutne wiadomości o śmiertelnych wypadkach, które miały miejsce tego dnia w Tatrach. Ciężko pogodzić się z myślą, że ten wspaniały dla nas dzień, był tak tragiczny dla innych.

Rankiem ruszamy w drogę powrotną, zazdroszcząc idącym z naprzeciwka plecakowiczom, którzy dopiero wyruszają na szlak. Jest 31 grudnia, Sylwester. Wejście na Kończysty Wierch to zatem idealne zakończenie mijającego roku. Czego życzyliśmy sobie kiedy wybiła północ? Pewnie się domyślacie.

4 komentarze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s