Nocne podmuchy wiatru szarpią namiotem niemiłosiernie. Wybudzają ze snu, ale zmęczenie jest silniejsze, bierze górę nad obawą o zerwanie tropiku i pozwala ponownie usnąć. Pomaga również myśl, że się udało. Widzieliśmy z bliska Trzy Wieże.
Autobus z Puerto Natales do Parku Narodowego Torres del Paine odjeżdża z dworca o 7.30. Dwugodzinna jazda i jesteśmy na miejscu. Czas na zakup biletów wstępu, potem obowiązkowo 3 minutowy film o zasadach panujących w Parku i wskakujemy do busika, który po 20 minutach dowozi nas do campingu. Zza pobliskich wzgórz wychylają się czubki Trzech Wież, głównego celu naszej obecności w Parku. Pogoda kolejny raz nam sprzyja. Rozbijanie namiotu, posiłek i w drogę, bo zrobiło się późno.
Najpierw łatwe podejście z piękną, rozległą panoramą okolicy za plecami. Potem wymagająca ścieżka stromym zboczem góry do Refugio y Campamento Chileno, schroniska na szlaku. Dalej przez niesamowity las lenga. Robi się kamieniście. Czas na ostatnie ostre podejście po zdającej się nie mieć końca, stercie gładkich ogromnych polodowcowych głazów. Zaczyna padać. Deszcz? Śnieg? Walczy z nami ta góra, walczy, ale nie dajemy za wygraną. Jest i zasłużona nagroda. Widok, o którym marzyliśmy. Trzy Wieże Torres del Paine, niczym granitowe wieżowce, a u ich stóp błękitne wody laguny.
Jak to dobrze, że latem w Patagonii, słońce zachodzi tak późno. Po zapadnięciu zmroku i dziewięciu godzinach nieobecności wracamy na camping. Ostatnie spojrzenie na rozgwieżdżone niebo i znikamy w naszym namiocie, układając się do snu, niczym szprotki w puszce.
Przepiękne zdjęcia, mam nadzieję, że uda mi się tam pojechać niebawem 🙂
Polecamy gorąco! A znając Ciebie, kiedy tak piszesz, to pewnie masz już gotowy plan podróży 😉