AFRYKA, ETIOPIA
Komentarze 2

Północna Etiopia. Lalibela, ósmy cud świata wykuty w skale

Trwa okres postu w Etiopii. Wnętrze wydrążonego w skale kościoła, wypełnia grupa ubranych w białe szaty mężczyzn. Rzewnymi głosami recytują modlitwy w starożytnym języku gyyz.

Półmrok, chłód i kontemplacja w sercu gorącej afrykańskiej rzeczywistości. Sanktuarium, w którym zatrzymał się czas. Mistyczne i ciągle żywe, niczym za czasów królewskiego panowania Lalibeli.

Półgodzinny, poranny lot przenosi nas z Gonderu, miasta wspaniałych zamków, do Lalibeli, miasta niezwykłych, skalnych kościołów. Jeszcze tylko 28-kilometrowa trasa z lotniska do celu naszej podróży (w trakcie której przyglądamy się spalonym przez słońce, pofałdowanym krajobrazom), zachwyt nad imponującym, górskim położeniem miasta, dotarcie do wybranego hotelu Bluelal, chwila odpoczynku, i jesteśmy gotowi na spotkanie z „ósmym cudem świata”. Gotowi? Czy na wizytę w tym miejscu można się przygotować? Owszem, można z niedowierzaniem dotrzeć do informacji o istnieniu tak niezwykłego i zarazem, tak mało znanego miejsca, czytać o nim w książkach i magazynach, oglądać zdjęcia, ale doświadczyć go osobiście –  nie, na to ciężko być przygotowanym.

Przedpołudniową porą docieramy do kas zespołu skalnych kościołów Lalibeli. 50$ od osoby za bilet, staje się faktem. Wkraczamy na teren kompleksu. Początkowo widok metalowych konstrukcji osłaniających, wykuty pod powierzchnią ziemi kościół Bet Medhane Alem, rozczarowuje. Wystarczy jednak chwila w jego spowitym półmrokiem wnętrzu, wśród chłodu kamiennych sali i dźwięku modłów ubranych w białe szaty pielgrzymów, by rozczarowanie znikło bezpowrotnie, a jego miejsce zajął szczery zachwyt i wzruszenie.

Na pierwsze spotkanie ze skalnymi kościołami Lalibeli, wybieramy północno-zachodnią grupę, którą tworzą: Bet Medhane Alem, (Dom Zbawiciela Świata), Bet Marjam (Dom Marii), Bet Meskel (Kościół Świętego Krzyża), Bet Danaghel (Dom Dziewic), Bet Debre Sina (Dom Góry Synaj), Bet Golgota.

Bez przewodnika, z którego usług (wycenionych na 500 ETB) rezygnujemy, swobodnie zwiedzamy pierwsze kościoły. Przez dwie godziny wędrujemy labiryntem podziemnych tuneli, wąskich przejść wydrążonych w skale, chwiejnych kładek i kamiennych mostków, łączących poszczególne budynki. Przyglądamy się pielgrzymom całujących ściany świątyń, boso stąpającym po pokrytych zniszczonymi dywanami posadzkach, modlących się głośno w grupie, lub samotnie trwających w całkowitym bezruchu.

Czujemy wyczerpanie z nadmiaru wrażeń i wzruszeń. Czas na przerwę. Spędzamy ją w przyjemnym otoczeniu hotelowej restauracji „Seven olives”, ze smakowitymi daniami na talerzach.

Pełni energii i nieodpartej potrzeby powrotu do głównej atrakcji Lalibeli, spędzamy kolejne godziny wśród skalnych budowli, które nie bez powodu określa się mianem dzieł aniołów. O 17.00, kiedy to kompleks zostaje zamknięty dla zwiedzających, znamy już jego północno-zachodnią część. Po zabytkowym obliczu Lalibeli, czas na jej gliniano-blaszano-tekturową wersję, którą poznajemy w ramach przyjemnego spaceru. Wieczorem taneczne rytmy i głośne okrzyki, dobiegające z pobliskiego budynku, nie pozwalają nam usnąć. W końcu zmęczenie bierze górę i zapadamy w sen. A rano żałujemy, że nie dołączyliśmy do lokalnej imprezy.

Po pysznym śniadaniu w naszej hotelowej knajpce, niecierpliwie przebieramy nogami, by znów znaleźć się w otoczeniu skalnych kościołów. Dziś planujemy zwiedzić kompleks południowo-wschodni, do którego należą świątynie: Bet Emanuel, Bet Mercurios, Bet Abba Libanos, Bet Lehem i Bet Gebriel-Rafael, oraz znajdujący się w pewnym oddaleniu od pozostałych, kościół Bet Giyorgis.

Ponownie przechodzimy przez pierwszy kompleks, i dzięki pomocy małego chłopca, który dzień wcześniej dostał od nas monetę jednozłotową, trafiamy do Bet Giyorgis, o kształcie równoramiennego krzyża. Budowla z góry prezentuje się wspaniale, niestety jest zamknięta. Przewodnik wycieczki, która dociera do kościoła za nami, załatwia otwarcie świątyni, z czego dyskretnie korzystamy.

Czas na kościoły południowo-wschodniego zespołu. Obawialiśmy się, że emocji towarzyszących pierwszemu kontaktowi ze skalnymi kościołami Lalibeli, nie da się powtórzyć kolejny raz. Niesłusznie. Nowy kompleks ponownie robi na nas wielkie wrażenie. Szczególnie kościół Bet Gebriel-Rafael, do którego wejście znajduje się wysoko nad ziemią. Kolejne świątynie ciężko byłoby zwiedzić bez przewodnika, nam jednak udaje się podłączyć, coraz to do innej wycieczki. W tym towarzystwie ciemnymi, podziemnymi korytarzami przemieszczamy się pomiędzy kolejnymi budowlami.

Ostatni wieczór w Lalibeli postanawiamy spędzić w miejscu innym, niż odwiedzane przez nas regularnie „Seven olives”. Polecana przez przewodnik knajpka „Uniqua”, nie wygląda jednak zachęcająco. Nie pomaga nawet polski napis nad drzwiami  „Zapraszamy-warto”. Ponownie lądujemy w „Siedmiu oliwkach” nad porcjami kanapek, z których jedna spokojnie wystarczyłaby na nas dwoje.

2 komentarze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s