Odwiedzając kraje postrzegane, jako biedne i zacofane, często ze zdumieniem stwierdzamy, że mimo trudów życia ich mieszkańcy nie sprawiają wrażenia ludzi przygnębionych. Rzeczywistość w której żyją, dla nas drastyczna i szokująca, jest ich codziennością – aby uczynić ją znośniejszą, sięgają po to, co dała im sama natura.
Na każdym kontynencie, gdzie ludziom żyje się ciężko, od Ameryki Południowej przez Afrykę, na Azji kończąc, istnieje zwyczaj żucia liści roślin o działaniu stymulującym.
Przemierzając w Peru Szlak Inków, na pewno zostaniemy poczęstowani przez miejscowego przewodnika liśćmi koki, na ulicach Addis Abeby etiopski sprzedawca z naręczem gałązek zaproponuje nam spróbowanie liści czatu, a w Indiach częstym widokiem będą osoby żujące betel. Wszystkie te rośliny łączy jedno. Zmęczonym i wyczerpanym dodają sił, zaspokajają głód i pragnienie, poprawiają nastrój. Ich właściwości znane są od wieków.
Uprawiana w gorących dolinach Andów koka, traktowana była przez mieszkańców Imperium Inków, jako dar bogów i dostępna przede wszystkim władcom oraz najwyższym kapłanom. Stanowiła nieodzowny element religijnych ceremonii, towarzyszyła kontaktom z duchami przodków i uroczystym świętom. Niewielkie i ściśle wydzielone porcje przysługiwały żołnierzom lub posłańcom przemierzającym z ważnymi zarządzeniamidrogi imperium. Dla kobiet i podbitych plemion była nieosiągalna. Po hiszpańskiej konkwiście trafiła do mas, a nawet stała się środkiem płatniczym, w którym indiańska ludność Peru uiszczała część podatków. W dobie gospodarki pieniężnej jej produkcja urosła do tak dużej skali, że Hiszpanie objęli ją monopolem państwowym. Prawdopodobnie przyczyniła się również do zdobycia przez Peru niepodległości, pomagając walczącym o wolność żołnierzom przezwyciężyć zmęczenie, zimno i głód.
Pejoratywne postrzeganie koki ma związek z dokonaniem niemieckiego chemika A. Niemanna, który w 1859 r. wyizolował z niej kokainę. Warto wspomnieć, że liście koki zawierają przeciętnie 1% tej substancji , więc do wyprodukowania 1 kilograma białego proszku potrzeba ich ok. 200kg. Mimo, iż kokaina początkowo miała szerokie zastosowanie w medycynie, m.in. jako środek znieczulający, z czasem w krajach rozwiniętych zaczęła być kojarzona jedynie z narkomanią, przemocą i korupcją.
W Ameryce Południowej natomiast, roślina ta nadal jest ceniona tak jak za czasów Imperium Inków. Nie rezygnują z niej górnicy, pracujący w nieludzkich warunkach w kopalniach Potosi. Mieszkańcom Andów pomaga zwalczać objawy choroby wysokościowej, zmniejsza głód i zmęczenie. Współcześni potomkowie Inków mają zwyczaj upuszczania na ziemię kilku liści koki, którą zamierzają przeżuć, jako formę ofiary dla Pachamamy (Matki Ziemi). Mieszkańcy Taquile, jednej z wysp Jeziora Titicaca nie podają sobie dłoni na powitanie, ale wymieniają się liśćmi koki.
Dla tych, którym nie w smak jest żucie liści pozostaje wiele innych możliwości tj. herbata, cukierki, ciastka czy nawet czekoladki zawierające wspomnianą roślinę. Coca Shop (www.thecocashop.com) w Cuzco oferuje całą gamę takich produktów, na miejscu można napić się wyjątkowo dobrze przyrządzonej herbaty z liści koki z cytryną oraz spróbować ciastek z wiadomym dodatkiem.
Ta ceniona w Ameryce Południowej roślina doczekała się również swojego muzeum, które odwiedzić można w La Paz (Linares St. # 906 La Paz, Boliwia) lub wirtualnie (www.cocamuseum.com ).
Podobne działanie jak liście koki ma czat, roślina uprawiana w Etiopii. Ze względu na zawarty w niej związek organiczny, podobny w działaniu do amfetaminy, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaliczyła krzew czatu do grupy substancji uzależniających. W wielu krajach jego sprzedaż jest ściśle kontrolowana. Jednak nie w Etiopii, gdzie rośliną handluje się powszechnie i otwarcie. Czat jest bardzo popularny wśród mieszkańców tego afrykańskiego państw,a a widok osób o zielonkawych zębach (efekt długotrwałego żucia) jest nagminny. Dla etiopskich rolników czat jest nie tylko sposobem na pozbycie się zmęczenia i poprawę nastroju, ale również źródłem dochodu. Jest on bowiem jednym z najważniejszych towarów eksportowych kraju. Trafia głównie do państw Półwyspu Arabskiego. Na całym świecie sięga po niego kilkanaście milionów ludzi od Sudanu po Madagaskar.
A jak jest w krajach azjatyckich? Tutaj króluje betel. Używka ta jest bardzo popularna w Indiach i krajach Azji Południowo-Wschodniej. Wyglądem przypomina bluszcz. Liście betelu żuje się z nasionami areka (rodzaju palmy) oraz z mlekiem wapiennym, co ułatwia przedostanie się substancji stymulujących do krwioobiegu. Poza działaniem pobudzającym betel orzeźwia oraz ma właściwości lecznicze (likwiduje pasożyty i odkaża przewód pokarmowy). Brunatno-czerwone plamy na ulicach azjatyckich miast to ślady pozostawione przez żujących liście betelu. Roślina ta bowiem barwi ślinę i język na czerwono, zęby natomiast pod jej wpływem stają się czarne.
O ile w przypadku koki (pomijając aspekt produkcji kokainy)mówi się o niej jako o leku na wiele dolegliwości o tyle gdy chodzi o czat i betel często wspomina się o skutkach ubocznych długotrwałego ich stosowania. Żucie czatu negatywnie wpływa na funkcjonowanie organów wewnętrznych, a nawet zmniejsza popęd płciowy. Betel natomiast zwiększa ryzyko zachorowań na raka jamy ustnej, astmę, prawdopodobieństwo ataku serca, powoduje również sztywnienie szczęk i utratę zębów. Żucie wspomnianych roślin jest jednak tak głęboko zakorzenione w świadomości mieszkańców wspomnianych krajów, że groźnie brzmiące skutki uboczne, nie robią na nich wrażenia,podobnie jak na przedstawicielach krajów rozwiniętych mowa o szkodliwości fast foodów czy piciu alkoholu.
Z betelu rezygnuję więc