Gruzja 2015 cz. I

Wśród miłośników gór z pewnością figuruje na liście krajów, które trzeba odwiedzić. Nie może być inaczej skoro górskie pasma pokrywają w czterech piątych jej powierzchnię. I to jakie pasma! Hasło Kaukaz, Wielki Kaukaz działa na wyobraźnię każdego, kto góry kocha. Gdy dodamy do tego cenne zabytki, wspaniałą kuchnię, serdeczność mieszkańców i przystępne ceny, decyzja będzie prosta. Czas na Gruzję! A biorąc pod uwagę dostępność tanich biletów lotniczych z Polski w tym kierunku, i co za tym idzie coraz większą popularność wyjazdów do Gruzji, jest to czas najlepszy. Kto wie, co turystyczne otwarcie, przyniesie temu krajowi i jak bardzo go zmieni?

IMG_2036[1]Aby uniknąć tłumów, wysokich cen i temperatur, najlepiej odwiedzić Gruzję poza letnimi miesiącami. Zimą dojazd do górskich miejscowości, a także sam trekking może być utrudniony. Najlepszy czas na podróż po tym kraju i górskie wędrówki to maj-czerwiec oraz wrzesień-październik. Tak podaje przewodnik Pascala. A my możemy zdecydowanie potwierdzić trafność wyboru drugiej opcji. Pod koniec września pogoda w Gruzji była słoneczna i stabilna.

Nie jest żadnym odkryciem fakt, że w góry najlepiej ruszać wcześnie rano. Powtarzający się za każdym razem schemat, przekonał nas o tym dobitnie. Czy to w przypadku trekkingu z widokiem na Uszbę, Szcharę, czy Kazbek – rano, wspomniane szczyty prezentowały się w pełnej okazałości. Przed południem zawisały nad nimi chmury, by z każdą godziną coraz bardziej przesłaniać obraz. Polujący na idealne kadry kaukaskich szczytów, zdecydowanie powinni ruszać na fotograficzne łowy wcześnie rano.

IMG_2050[1]

Polscy turyści zwolnieni są z obowiązku wizowego (do 360 dni pobytu) podczas przekraczania granicy z Gruzją. Co ciekawe, mogą wjechać do tego kraju na podstawie dowodu osobistego, a nie wyłącznie paszportu.

Obecnie najprościej i najtaniej do Gruzji dotrzeć można samolotem węgierskiej linii Wizz Air, która zabiera podróżnych z polskich lotnisk (Warszawa, Katowice) do gruzińskiego portu lotniczego pod Kutaisi. Bilet to wydatek rzędu kilkuset złotych. Zdarzają się świetne promocje, ale trzeba być elastycznym – określone daty i długość pobytu mogą przekreślić szansę na skorzystanie z niższych cen. W sezonie letnim bilety oczywiście drożeją.

Trasę między Warszawą a Tbilisi obsługuje LOT. Tu jednak trzeba się liczyć z regularnymi cenami biletów (zdarzają się promocje w ramach Szalonej Środy). Pozostaje jeszcze droga lądowa lub przepłynięcie promem przez Morze Czarne do Batumi. Fascynujące sposoby dotarcia do celu, ale bardzo czasochłonne. Kto wie, może kiedyś? Na razie decydując się na podróż do Gruzji, skorzystaliśmy z opcji przelotu liniami Wizz Air z Warszawy do Kutaisi, docierając na miejsce po trzygodzinnym locie.

IMG_2032[1]Tym, którzy ją odwiedzą, Gruzja ma do zaoferowania naprawdę wiele. Jednocześnie jako kraj stosunkowo mały, daje możliwość dotarcia do licznych atrakcji, korzystając jedynie z naziemnych środków transportu. Podróże samolotem po kraju nie będą konieczne, by w ciągu dwutygodniowego pobytu zobaczyć najciekawsze jego zakątki. Konieczne za to będzie, poznanie najbardziej powszechnego na Zakaukaziu środka komunikacji, jakim jest marszrutka.

Marszrutki to rodzaj minibusów. Gęstą siecią połączeń pokrywają niemal cały kraj. Obsługują zarówno trasy dalekobieżne, jaki i te w obrębie miast. Brawurowo prowadzone przez nieustraszonych kierowców, spowitych nikotynowym dymem, zapewniają świeżo przybyłym podróżnym, przyprawiające o atak serca, wrażenia z jazdy w prawdziwie gruzińskim stylu. Kursują o określonych godzinach, ale gdy zbierze się komplet pasażerów, odjeżdżają przed czasem. Są niedrogim i najpopularniejszym środkiem komunikacji w Gruzji (przykładowa cena przejazdu trasą Tbilisi-Kazbegi to koszt 10 GEL/os.).

Tam gdzie nie dotrą marszrutki – najczęściej na górskich, nieutwardzonych drogach – konieczne okaże się skorzystanie z pojazdu 4×4. W przypadku trasy Mestia-Uszguli (i innych trudniejszych w obrębie głównego miasta Swanetii) popularnym środkiem transportu jest stara japońska Mitsubishi Delica. Nie bądźcie zdziwieni, gdy umawiając się na kurs Jeepem, zostanie wam podstawiony właśnie ten model. Bez obaw, zda egzamin.

Wynajmując auto z kierowcą, przed kursem ustala się jego cenę – do podziału przez liczbę pasażerów. Pojazd, oprócz prowadzącego, mieści 6 osób. Podróżujący w grupie są zatem w korzystniejszej sytuacji, co nasza czwórka odczuła bardzo szybko. Załatwiając auto za pośrednictwem hostelu, można liczyć na to, że jego operatywny przedstawiciel zbierze również odpowiednią grupę osób, co obniży pojedynczy koszt przejazdu (wynajęcie auta na wspomnianej trasie Mestia-Uszguli to wydatek 180 GEL.).

IMG_2046[1]W przypadku taksówek podstawowa zasada to ustalenie ceny przed trasą. I znów skorzystają podróżujący w grupie. Może się bowiem okazać, że koszt jednostkowy kursu będzie zbliżony do ceny marszrutki, dodatkowo zyskamy jednak większy komfort i swobodę w trakcie podróży (szansa zrobienia po drodze zdjęć!).

Przejazd taksówką po mieście to koszt mniej więcej 1 GEL za 1 km trasy. Oczywiście cena wyjściowa, jaką usłyszymy będzie kilkukrotnie przekraczać kwotę wynikającą z podanych obliczeń.

Taksówkę wynająć można nie tylko do jazdy po mieście, ale i na znacznie dalsze trasy (kurs z Tbilisi do zespołu monastyrów Dawid Garedża przy granicy azerskiej, wraz z kilkugodzinnym postojem kosztował nas 80 GEL.).

Ciekawym, choć mniej powszechnym sposobem przemieszczania się po Gruzji jest podróż pociągiem (zakup biletów przez internet na stronie: Georgian Railway). Najważniejsza linia to Tbilisi-Batumi. Wracając z Mestii, pokusiliśmy się o nocny przejazd Zugdidi-Tbilisi (bilet pierwszej klasy, czyli 2 łóżka w przedziale kosztuje 25 GEL/os, bilet drugiej klasy z 4 łóżkami w przedziale 18 GEL/os.). Trasą pokonywaną w dzień w ciągu ok. 4 godzin, toczyliśmy się od 22.15 do 6.30. Gdyby nie fakt, że nasz przedział sąsiadował z toaletą, a wentylacja ledwie pracowała, uznalibyśmy to doświadczenie za niezłą, a przede wszystkim tanią alternatywę dla stacjonarnego noclegu. A tak, no cóż, każdy postój uświadamiał nam, w jak fatalnym położeniu jesteśmy.

Przy okazji transportu w Gruzji koniecznie wspomnieć należy o metrze. To oczywiście opcja dostępna wyłącznie w Tbilisi, ale niezwykle wygodna, szybka i tania.

Koszt karty wynosi 2 GEL, do odzyskania przy zwrocie. Jednorazowy przejazd (rozumiany jako jedno wejście) to wydatek 0,5 GEL.

Dokładne ceny i opcje transportu odpowiednie dla poszczególnych połączeń, znajdziecie już wkrótce w 2 części informacji praktycznych.

IMG_2026[2]gGruzińska kuchnia jest nie mniej ważnym powodem, by odwiedzić ten kraj, co niezwykła przyroda i cenne zabytki. Na miejscu zjecie smacznie, tanio i dużo. O diecie możecie raczej zapomnieć.

Pierwsze kulinarne skojarzenie z Gruzją to oczywiście chaczapuri. Słynnym plackiem z serem będziecie mogli posilić się niemal w każdym lokalu. Występuje on w licznych odmianach: z jajkiem, z przetartą fasolą zwaną lobio, z serami imeruli, megruli lub jako kubdari swanecki placek z mięsem.

IMG_2038[1]Kolejny przebój gruzińskiej gastronomii to chinkali (w anglojęzycznym menu khinkali)pierogi misternie uformowane w kształcie sakiewek (ich grubą, górną część należy zostawić na talerzu niezjedzoną). Delikatne ciasto chinkali wypełnia bulion i mięsny farsz. Wariacji dotyczących nadzienia jest mnóstwo. Najczęściej trafić można na chinkali grzybowe, warzywne, ziemniaczane, serowe, a my spotkaliśmy się nawet z chinkali krabowym.

Gruzini znakomicie przyrządzają grillowane mięsa. Serwowane przez nich szaszłyki powalają smakiem i wielkością porcji. Chcąc zamówić do nich frytki, szukajcie w menu pozycji fri lub nawet free. Inaczej niż w Polsce, wygląda w Gruzji kebab (kababi). Najczęściej to owinięta w tortillę smażona lub grillowana porcja mielonego mięsa, uformowanego w rulon. Po długim trekkingu, doskonale pomoże odzyskać siły porcja ostri – pikantnego, wołowego gulaszu lub ojakhuri – smażonych kawałków mięsa i ziemniaków. Do tego warzywa w formie sałatek i kieliszek gruzińskiego wina (gwino), najlepiej, ze słynącego z produkcji tych trunków, regionu Kachetii. W naszej grupie brakowało miłośników wina, możemy za to zapewnić, że gruzińskie piwa też są niczego sobie (np. Natakhtari). Odważnych do picia czaczy (60% alkoholu) wśród nas nie było.

Lista zup w gruzińskim jadłospisie prezentuje się dosyć ubogo. Jej czołową pozycję z reguły zajmuje charczo (kharcho) – pikantna zupa z cielęciny. Chikhirtma tłumaczona jako chicken soup, nie ma nic wspólnego z rosołem, z którym skojarzenie nasuwa się automatycznie. To kwaśna, nieklarowna zupa z kawałkami kurczaka, podbita żółtkiem (w smaku przypominająca naszą ogórkową). Pyszna i pożywna.

IMG_2042[1]Ci, którzy od mięsa stronią, nie będą przy gruzińskim stole potraktowani po macoszemu. Poza bezmięsnymi wersjami chaczapuri i czinkali, mogą wybierać wśród wielu rodzajów sera (sulguni, imeruli, megruli), warzywnych sałatek lub przystawek z bakłażanem w roli głównej (np. podawanym z pastą z orzechów włoskich).

IMG_2044[1]Na deser coś bardzo oryginalnego, czyli czurczchela (churchkhela). Niezorientowani mogą je uznać za…świece. W różnych odcieniach żółci, czerwieni i brązu, całymi pękami wiszą na ulicznych straganach. Czym jest czurczchela? To wybrane rodzaje orzechów w masie z soków owocowych (najczęściej soku winogronowego) i mąki, uformowanej w kształcie długich batonów (lub świecy ;)) ze sznurkiem w środku (który przed jedzeniem, usuwa się jednym pociągnięciem). W turystycznych miejscach gorszej jakości – mimo to, każda sprzedawczyni będzie zapewniać, że oryginalną czurczchelę kupicie właśnie u niej.

IMG_2053[1]Nie rezerwowaliśmy noclegów z Polski, licząc, że poza sezonem nie będzie takiej potrzeby. Faktycznie, nie było. Najczęściej szukaliśmy czegoś na miejscu, w przypadku większych miast przeglądając wcześniej stronę Booking.com, by wyłowić oferty z przedziału cenowego, który nam odpowiadał. Nocowaliśmy na kwaterach prywatnych, w hostelach i hotelu. Ceny kształtowały się odpowiednio od 15 do 40 GEL/os. bez wyżywienia. Wybór opcji z posiłkami (śniadanie 5-10 GEL, obiadokolacja 10-15 GEL) oznacza domowe jedzenie i suto zastawiony stół. Czasami jednak w dużej ilości dań, trudno było znaleźć odpowiadające nam smaki.

Każde, nawet najskromniejsze miejsce noclegowe, oferowało dostęp do Wi-Fi.

Szczegółowe informacje dotyczące noclegów znajdziecie w opisie każdego z odwiedzonych miejsc, w drugiej części naszego mini przewodnika.

IMG_2052[1]Pokoleniu, które obowiązkowo uczyło się rosyjskiego w szkole (to my :)) łatwiej będzie podróżować po Gruzji. Znajomość angielskiego jest tu mało przydatna (najczęściej posługują się nim młodzi ludzie, z dużych miast). Po raz pierwszy praktycznie cały nasz wyjazd opierał się na komunikacji w języku rosyjskim. Początkowo były to wygrzebane z zakamarków pamięci słowa, w połączeniu z rosyjsko brzmiącymi polskimi zwrotami, ale nawet one ułatwiły zorganizowanie wielu spraw. Konieczność korzystania z dawno nie używanego języka, doskonale odświeża pamięć. Kto wie, może wkrótce znowu będzie do tego okazja…

W Gruzji warto odwiedzić biura informacji turystycznej – w jednym miejscu uzyskać można wszystkie informacje o połączeniach w danym regionie oraz otrzymać darmowe mapy (również tras trekkingowych w górskich miejscowościach).